środa, 10 lipca 2013

Sery szwajcarskie

Smaczny Turysta w komentarzu do poprzedniego mojego postu dzielnie broni polskiego serowarstwa i "serów zagrodowych". Oczywiście natychmiast przypomniało mi się, co widziałam w 2007 roku w szwajcarskiej wiosce alpejskiej. To dopiero jest serowarstwo zagrodowe czy też dokładniej - górskozagrodowe...

Wspomnienie jest świeże, bo właśnie gościłam tychże Szwajcarów, u których 6 lat temu byliśmy z wizytą. Jedną z atrakcji (bo inne opisałam we wcześniejszym poście http://zabawnaliteraturka.blog.pl/2013/01/24/szwajcaria-sherlocka-holmesa-i-jamesa-bonda) był piknik na 1700 m npm., na który zawieziono nas "na pace" szutrową prywatną dróżką służącą głownie do transportu... serów. Na tej zawrotnej wysokości piknikowaliśmy w 300-letniej drewnianej chacie, należącej do przyjaciół "naszych" Szwajcarów, która stała się domkiem letniskowym, natomiast normalnie służyła serowarom. Otóż, krowy w Alpach (i to nie fioletowe!) są wyprowadzane wiosną na górskie pastwiska. Tam pozostają do jesieni. Potem się stada sprowadza na dół i jest to powód do świętowania - krowy mają wtedy pięknie przyozdobione rogi i przywieszone ogromne dzwonki świąteczne (normalnie chodzą z takimi małymi po pastwiskach). Krowy się codziennie doi - przyjeżdża na górskie pastwisko pasterz, który mleko odciąga i część przeznacza od razu na sery. Ale do wytwarzania serów służą właśnie takie drewniane chaty, usytuowane na niebotycznych wysokościach. W nich najpierw zakwasza się mleko, robiąc twaróg - a z twarogu kolejne przetwory. Tam też sery leżakują - są jesienią sprowadzane razem ze stadem na dół.

Piknik był uroczy: wokół 2-3 tysięczne szczyty, delikatny dźwięk krowich dzwonków, rozlegający się wokół, krystalicznie czyste powietrze, zapach łąkowych kwiatów (był lipiec) i smak serów, których nazw już nawet nie wymienię, bo nie pamiętam...

Podobno Szwajcarzy wytwarzają jeszcze więcej gatunków serów, niż Francuzi, bo aż... 450!

zdj. forummleczarskie.pl

1 komentarz:

  1. Moja obrona wynika z faktu takiego, że w sklepach w Polsce niestety można dostać tylko sery, mówię o tych z Francji, Włoch czy Szwajcarii, z masowej produkcji. Bo nawet te o wysokich cenach w luksusowych delikatesach to produkty z dużych mleczarni i z pasteryzowanego mleka. Dzisiaj byłem na Przylądku Arkadia (bazar z regionalną żywnością) w Poznaniu gdzie kupiłem sery i konfitury od Marka Grądzkiego, z których skomponuję wspaniałą deskę serów dla koleżanki, która właśnie jutro przylatuje na trzy dni w odwiedziny z Londynu. Są to młode sery, dojrzewające, ale i taki dwulatek. Wszystkie z mleka koziego niepasteryzowanego. Jeśli chodzi o sery od pewnego czasu stałem się nawet nacjonalistą :)

    OdpowiedzUsuń