środa, 19 czerwca 2013

Beatka w płatkach róży

Jestem w różanym amoku i to już od kilku dni - sami widzicie, ani widu mnie na blogu. Poza tym miałam huk roboty w fabryce, ale przede wszystkim zajmowałam się przetwarzaniem płatków róży, której duży krzak mi obrodził w ogrodzie. Teraz sama nie wiem, od czego zacząć ten wpis - czy od literatury czy od kulinariów?

Najpierw był film meksykańskiej produkcji, zrealizowany na podstawie niezwykłej książki: "Przepiórki w płatkach róży". Magiczny obraz, pełen charakterystycznych dla literatury Ameryki Łacińskiej emocji i zdarzeń, który skłonił mnie do przeczytania jeszcze lepszego oryginału - książki L. Esquiel pod tym samym tytułem. Pisarka była też autorką scenariusza filmu.

Po tym filmie zwróciłam uwagę na płatki róży, w tym celu sobie nawet parę lat temu rzeczone zamroziłam. Wcześniej wykorzystywałam moją różyczkę wyłącznie do celów dekoracyjnych, kosmetycznych (tonik do twarzy - zdjęcie na prawo) i hmmmmm, alkoholowych (nalewka z płatków róży, luksus co nie?). Przepiórek jakoś nigdy nie wykonałam - może ze względu na trudność w ich zdobyciu? Moje różane szaleństwo jednak w tym roku znacząco postąpiło, muszę się przyznać. Dowód? Zrobiłam kilka słoiczków konfitur.

Apogeum osiągnęłam jednak 2 dni temu, gdy postanowiłam wykonać ciasto z płatkami róż, wykorzystując w tym celu przepis na szarlotkę (ale taką na kruchym cieście z pianą z białek). Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym czegoś nie zmodyfikowała (nigdy nie potrafię trzymać się przepisu - zaprawdę nie mogłabym być - BASIU! - farmaceutką, bo bimbam sobie na receptury). Innowacją było mianowicie posypanie piany z białek cynamonem oraz... przyprawą jabłkowo-pomarańczową, którą stosuje się do ... kaczek i gęsi. Cóż, więc jednak jakiś drób mimowolnie mi się domieszał do tego ciasta hahahaha. Jak to się człowiek nie może uwolnić od podświadomości - chciałam zrobić przepiórki w płatkach róży, no to przynajmniej kaczą przyprawę dałam... Co wyszło - widać na prawo. Najważniejsze, że pyszne! Jak ktoś będzie zainteresowany, mogę podać przepis.

5 komentarzy:

  1. Jak pyszne to dobrze :-) Becia!!! bo gdyby te kaczo-gęsie przyprawy zbyt mocno zaromatyzowały to strach pomyśleć. :-)
    Uskubiemy kawałek, taaak żeby spróbować.
    mmmbuziakimmm.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wy tu ciasta mi nie podkradajcie (Andrzej na jego widok zapytał: pasztet zrobiłaś???) tylko odpowiadajcie na pytania!

    OdpowiedzUsuń
  3. A czy w czasie swoich letnich wypadów byłaś na Cyprze w Agros. To cudowna wioska w Górach Troodos z fabryczkami i warsztatami z lokalnymi produktami. Jest tam też wytwórnia produktów z róż. Czego tam nie ma, nawet wino aromatyzowane różami. I woda różana i wszystko różane, ale... przepiórek nie pamiętam :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie, na Cyprze nie kupowałam różanych produktów, chociaż zjeździłam góry Trodos, ale nastawiona byłam głównie na cytryny. Natomiast woda różana jest podstawową przyprawa kuchni arabskiej i w Maroku można kupić ją w plastikowych butelkach jak wodę źródlaną - dodaje się ją nie tylko do deserów, ale różnych innych potraw, mięsnych na przykład. Wino różane natomiast nabyłam ostatnio na jarmarku świętojańskim, który trwa na Rynku (wrocławskim) - na stoisku z bułgarskimi wyrobami. Jeju, to wino to sam olejek różany i pan sprzedawca powiedział, że skoro wybieram się do Bułgarii to muszę tego spróbować.

    OdpowiedzUsuń
  5. hej Beatko dziękuję za odwiedziny, uwielbiam pączki i rogaliki z różanym nadzieniem!! naprawdę uwielbiam :) zapraszam do wspólnego polubienia na fb :) pozdrawiam życzę udanych zabaw z naturą i pięknych zdjęć :) www.jestemsobieogrodniczka.blog.pl

    OdpowiedzUsuń