niedziela, 30 czerwca 2013

Męska decyzja

Tomek spotyka się z Jolą prawie rok. Przypadkiem poznaje Kasię i zaczyna być, wbrew sobie, bardzo zaangażowany w tę znajomość... 

- Misiu, czemu jesteś taki milczący dzisiaj? – zapytała Jola, całując mnie w ucho. Siedzieliśmy w jej mieszkaniu, ale rzeczywiście, od dobrego kwadransa moje myśli błąkały się gdzieś po świecie... Hm, dokładniej nie „gdzieś”, ale w konkretnym miejscu...

- Milczący? Nie... chyba nie? Zresztą, przecież nigdy nie jestem zbyt rozmowny... –  niemrawo próbowałem się bronić.

- Czasami rzeczywiście masz usta zajęte czymś innym, niż gadanie... – powiedziała z figlarnym uśmiechem zaglądając mi w oczy. - A dziś ani buziaczków, ani rozmowy, jesteś jakiś inny... Może padłeś ofiarą porywaczy ciał? Ciało to samo, ale mojego ulubionego uśmiechu na twoim pyszczku misiowym - nie ma... – drążyła temat moja dziewczyna, próbując obrócić wyrzuty w żart..

- Może? Może ja to nie ja? A może jestem zmęczony, w końcu byłem dziś w pracy... No, sam już nie wiem!

- Zrobić ci kanapkę?

- Dziękuje, nie. Chyba pójdę do domu, muszę coś jeszcze dziś zrobić na komputerze.

- Komputer i komputer! Mój największy rywal! – powiedziała Jola ze złością, patrząc na mnie niczym rewolwerowiec szykujący się do pojedynku.

- Chcesz się pokłócić? – zapytałem spokojnie.

- Nie, tylko jestem rozczarowana. Mieliśmy iść do kina, albo sobie posiedzieć w domku, a ty nie jesteś wcale mną zainteresowany! Nawet nie zauważyłeś, że mam nową bluzeczkę?

- Blu... bluzeczkę? – zdziwiłem się mocno. Co ma bluzka do rzeczy: świata, porywaczy ciał i komputera???

- Blu, blu, bluzeczkę! – przedrzeźniała mnie.

- Aha. No tak. Bardzo ładna – powiedziałem na odczepnego.

- Widzę, że nic dziś z ciebie nie wykrzesam. To idź sobie do tego twojego komputera! 

Poczułem ulgę, ale zaraz potem - wyrzuty sumienia. Przecież Jola to fajna dziewczyna, w dodatku moja dziewczyna, a ja zachowuję się jak palant. Sam siebie nie poznaję od jakiegoś miesiąca. Od dnia, kiedy zobaczyłem tamtą dziewczynę... Tyle się zmieniło, ja się zmieniłem... A było to tak (uwielbiam przypominać sobie ten moment, robię to przynajmniej kilka razy dziennie...): Miesiąc temu, w sobotę poszedłem z kumplami do klubu. Jola nie mogła czy też nie chciała – nieważne. Przy stoliku obok pojawiło się jakieś nowe towarzystwo – 4 chłopaków i jedna dziewczyna. Tak ładna, że wszyscy od razu zwrócili na nią uwagę. Bardzo szczupła, zgrabna, atrakcyjnie ubrana. Była w spodniach i kusej bluzce, która odsłaniała idealnie płaski brzuszek. Na pewno była jakąś modelką. Niezłą jednak miała obstawę, więc żaden facet w klubie nie odważyłby się do niej wystartować, to jasne. Zacząłem ją obserwować. Najpierw tak tylko, bo przyjemnie było na nią patrzeć, a siedziałem dość blisko, na wprost niej. Rozmawiała cały czas, śmiała się, żartowała. Nikt z nich nie chodził na parkiet tańczyć. Chyba od dawna się znali. Usłyszałem, że zwracają się do niej „Kaśka”.

Potem zaciekawiło mnie, czy któryś z nich jest jej menem. Zajęło mi godzinę rozstrzygnięcie tego, bo żadnemu nie okazywała specjalnych względów. Dopiero, gdy za coś tam płacili i wszyscy sięgali po portfele, ona wyjęła portfel ze swojej torebki i podała jednemu z nich. No to byłem w domu! Dziewczyny często chowają do torebek portfele swoich chłopaków, sam też podrzucam go Joli do torebki. Przyglądałem się jej nadal i ona chyba wreszcie została moim wzrokiem ściągnięta, bo najpierw nieśmiało, potem coraz częściej - popatrywała na mnie. Jej śliczne, wielkie jak gwiazdy oczy budziły dziwne ciepło w moim sercu, ilekroć nasze spojrzenia się krzyżowały.

Do swojego chłopaka nie odnosiła się specjalnie czule, on mówił do niej od czasu do czasu „Myszek”. Nie wyglądali na zakochaną parę. Raczej na parę dość już sobą znudzoną. Miałem coraz więcej nadziei, że uda mi się jakoś ją zagadnąć. Bardzo chciałem ją poznać, nie wiem, skąd mi się wzięło to dręczące pragnienie. Gdybym był z Jolą, chyba nic takiego by się nie działo... Siedziałem przy stoliku jak przylepiony, kumple zaczęli na mnie dziwnie patrzeć, ale wyjaśniłem, że boli mnie ząb i będę sobie cierpiał w samotności, to dali mi spokój. Poszli szaleć na parkiet, dzięki czemu miałem trochę więcej okazji do wymiany z nią gorących spojrzeń. Czas mijał mi jak błyskawica... Po trzech godzinach obserwacji byłem pewny, że i ja się jej podobam. Dostrzegłem ze dwa uśmiechy, wyraźnie dla mnie przeznaczone... Gorączkowo myślałem, co tu robić? Na serwetce napisałem swoje imię, zdanie „ zadzwoń, błagam!” - i numer komórki. Teraz wypadało czekać na moment, gdy będę mógł jej jakoś podać karteczkę...

Wreszcie taki moment nadszedł. Kiedy wstała od stolika, ja również podążyłem w tym samym kierunku – toalet.  Za nią zaraz rzucił się jej facet, ale jak zwykle była wielka kolejka w damskiej, więc ona stanęła na zewnątrz, a chłopak wszedł do pustej męskiej. To był moment, gdy podszedłem i wcisnąłem jej kartkę do ręki. Nie chciałem robić jej problemów, a w każdej chwili mogli pojawić się jej znajomi, więc oddaliłem się, błagając ją w myślach, by kartkę schowała, zachowała i zrobiła to, o co ją w niej błagałem. Do końca tego wieczora, przez następne dwie godziny nie spuszczałem jej z oka. Dała mi dyskretnie znać, że kartka dotarła i jest bezpieczna. Nie wiedziałem jednak, czy jest to jednocześnie obietnica telefonu? Od tego wieczora żyłem trochę jak we śnie. Ledwie pamiętałem, że mam przecież dziewczynę. Jola była nieco zaniepokojona, wypytywała nawet moich kumpli, czy nie poderwałem kogoś w klubie. Co oni jednak mogli wiedzieć, czy powiedzieć? Powiedzieli prawdę - że siedziałem jak struty, bo bolał mnie ząb i przez 5 godzin nie ruszałem się praktycznie od stolika. To tłumaczenie Jolę zadowoliło. Gdybyż oni wszyscy znali mój sekret...

Przez następny dzień po dyskotece nic się nie działo, może się namyślała, ale w poniedziałek dostałem SMS-a. Serce biło mi mocno jak po jakimś anaboliku. SMS był wysłany z bramki internetowej, więc bez numeru nadawcy. Napisała tylko: Pozdrawiam, Kasia. Napisz na mój email: kasiulek@planeta.pl. Nie chce mi więc zdradzić swojego numeru telefonu, ale ma ochotę pisać! No dobrze, nadzieja odżyła we mnie. Nie umiem wprawdzie pisać e-maili, ale jak taka dziewczyna prosi... Nie ma rady. Tylko o czym? Jolę zdobywałem raczej czynem, niż słowem, nie miałem więc żadnego doświadczenia w tworzeniu literatury... Korespondencja się jednak rozwija, od miesiąca. Bardzo milutko nam jest w tych liścikach. Ja żyję jak w amoku i nie mogę doczekać się codziennej porcji wieści od niej. To dlatego spieszyłem się od Joli, żeby popracować na kompie. Chodziło o odebranie poczty...

Na razie nie planujemy z Kasią randki, sami nie wiemy, co ma z tego wyniknąć, bo ona jest z Maćkiem – ja jestem z Jolą. To już nawet nie jest trójkąt, to prawdziwy czworokąt! Jak ugryźć tak zagmatwaną emocjonalnie i moralnie sprawę? Jak to się ma potoczyć? Cały głupi jestem, zamyślam się i miotam, bo decyzja nie jest prosta... Kasia zaufała mi, dostałem jej numer telefonu. Czasem późno w nocy dzwonimy do siebie spod kołderki, gdy wiadomo, że nasze „połowy” nie będą tego słyszeć...

Wiedziałem jednak, że jakaś burza się szykuje. Nic złego jeszcze z Kasią nie zrobiliśmy, ale i tak miałem wyrzuty sumienia, że prowadzę podwójną grę – nadal spotykam się z Jolą, a piszę miłosne liściki do Kasi.

Kilka dni później Jola przypadkiem miała w ręce moją komórkę. I znalazła nieznaną jej Kasię. Od razu wzięła mnie w ogień pytań. Było śledztwo i naciskanie. Pomyślałem, że to świetny moment, by powiedzieć prawdę. Zrzucę na nią odpowiedzialność za tę przykrą informację. Poczuję się lżej, lepiej.

- Jolu, to dziewczyna, którą niedawno poznałem...

- Gdzie, jak, kiedy?

- Jakiś miesiąc temu, ale to bardziej wirtualne jest.... Nie byłem z nią ani razu na randce!

- Miesiąc temu? To by się zgadzało, od miesiąca jesteś dla mnie obojętny i zamyślony stale. I co z tego, ze nie było randki? I tak ta Kaśka zaprząta twoje myśli.

- Owszem, ale nic z tego nie wynika. Zaczynam powoli zapominać nawet jak ona wygląda (takie małe, niewinne kłamstewko, by zmniejszyć Joli przykrość...).

- To ją w końcu widziałeś, czy nie, bo przed chwila twierdziłeś, że to wirtualna znajomość???

- Właściwie raz ją widziałem...

- I ten jeden raz sprawił, że chcesz mnie porzucić? No nieźle, raz a dobrze!

- Nie chcę cię porzucić. Sam nie wiem, czego chcę. Ona zresztą też ma chłopaka.

- I chce mieć drugiego?

- Nie wiem, naprawdę to takie trudne...

- Trudne? Dla mnie jasne – dziewczyna zagięła sobie na ciebie parol. Już ja z nią sobie porozmawiam! Niech się odczepi, ma jednego chłopaka, to wystarczy. Ty jesteś mój misio i już! – Jola potrafiła być czasami szalenie denerwująca.

- Daj spokój, nic złego nie zrobiłem. Nie zdradziłem cię w żaden sposób. Nawet jej nie dotknąłem, nie całowałem. Ani jednej randki nie było!

- Mam inne zdanie. Fizycznie może mnie nie zdradziłeś, ale to, że o niej wciąż myślisz, dzwonisz do niej - to też jest zdrada! To wyłom, który skruszy nasze uczucie i nasz związek! – być może Jola miała rację. Czy ja ją jeszcze kocham?

- A ja sobie do niej zaraz do niej zadzwonię! – zagroziła.

- Nie!!!!

Jola jednak uciekła z moją komórką do łazienki i zamknęła się tam. Słyszałem przez drzwi, jak wybiera numer...

- To nie Tomek, tylko Jolka, jego dziewczyna. Przy okazji się wydało, kiedy do siebie dzwonicie – usłyszałem. – Daj spokój, dzwonię, żeby powiedzieć, że nie zgadzam się na to, byś sobie z moim chłopakiem telefonowała... Tak, jest tu Tomek! – Jola przekręciła zamek w drzwiach, otworzyła łazienkę i podała mi telefon.

- Halo, Kasiu, bardzo mi przykro za tę sytuację....

- Ona jest zazdrosna. Traktuje cię jak swoją własność.

- No tak.

- Powiedziała, że się nie zgadza na nasze telefony.

- Słyszałem.

- Co robimy?

- Ja wybieram ciebie, Kasiu... – sam się zdziwiłem, że podjęcie decyzji jest takie proste. Może łatwiej, gdy ktoś cię do tego zmusza?

- Rozumiem. W takim razie ja muszę też coś powiedzieć Maćkowi... – dalej nic nie słyszałem, bo Jola walnęła mnie z całej siły w głowę ręcznikiem i zabrała telefon.

- Jeszcze mnie popamiętasz ty zdziro! Mam w nosie, kogo wybiera Tomek. Ja jego wybrałam i łatwo go nie oddam. Idź sobie do diabła! – Jola wyłączyła się i wybuchnęła płaczem.

„Ciekawie się zapowiada ta znajomość” – pomyślałem. Bałem się, bo w ogóle nie jestem odporny na dziewczyńskie łzy. Jola nie chciała się w ogóle uspokoić, wolałem więc wyjść, by też to, co się stało jakoś ogarnąć. Ale było mi dziwnie lekko, mimo, że decyzja, którą właśnie podjąłem, była ciężka jak ołów. I wiedziałem, że będzie miała przykre konsekwencje. Otuchy jednak dodawała mi myśl, że teraz ja i Kasia będziemy mogli spotykać się już całkowicie.. „legalnie”, bo nasi partnerzy są uprzedzeni, że interesujemy się sobą. Nie wiem tylko, jakie jeszcze niespodzianki przygotuje mi ten jej eks-Maciek. Takiej dziewczyny jak Kasia nie oddaje się przecież walkowerem... Myślę jednak, że wiele będę umiał znieść dla jednego spojrzenia tych oczu, które mnie tak, w ciągu jednego tylko wieczora, urzekły...


Tekst: Beata Łukasiewicz

1 komentarz:

  1. Bardzo fajnie piszesz! :) Zapraszam do mnie, liczę, że przeczytasz choćby kawałeczek i ocenisz - bardzo mi na tym zależy, bo zrobiłam sobie długą przerwę od pisania i strasznie potrzebuję kogoś, kto da mi znać, co muszę poprawić. Pozdrawiam i z góry dziękuję! :)

    OdpowiedzUsuń