poniedziałek, 24 czerwca 2013

Nocze de San Huan, czyli co z tymi wiankami?

Miniony weekend obfitował w przeróżne imprezy toczące się wokół „nowej świeckiej tradycji”- czczenia przesilenia wiosennego.

Powiem szczerze - ja to już całkiem zgłupiałam, kiedy się te wianki powinno pleść i rzucać w nurt? Od kilku lat robimy sobie takie prywatne imprezy ogrodowe w wigilię św. Jana czyli w noc z 23. na 24. czerwca. Potwierdzeniem słuszności wyboru tego terminu było kilka zdarzeń: mianowicie w 2009 roku w czerwcu byliśmy na wakacjach na Costa Brava i wszędzie wtedy rozgłaszali, że 23. będzie fiesta w Barcelonie: Noche de San Juan. Zaudaliśmy się więc około godz. 20 pociągiem do Barcelony, w której trwał fiestowy amok, bo gdy chcieliśmy coś zjeść około 22-giej - wszystko było już pozamykane. Na nasze zdziwione pytania kelnerzy tylko robili złą minę i mówili, że jest przecież fiesta, więcżebyśmy dali im spokój, bo wszyscy teraz idą  nad morze! Faktycznie, trudno było nie zauważyć tłumów, które przemieszczały się w stronę plaży miejskiej, zatem poszliśmy (głodni) i my. A tam trwał megapiknik: scena, koncerty, sztuczne ognie jak na Sylwestra, picie alkoholu i generalnie totalna demolka miasta.

Drugim, bardziej lokalnym potwierdzeniem, że to  23. czerwca jest ważny może być fakt, iż na bliskiej Wrocławia tajemniczej górze Ślęży właśnie w wigilię świętego Jana odbywają się dziwaczne paraprasłowiańskie obrzędy. Na własne oczy widzieliśmy, że wielu poprzebieranych (w wianki i zgrzebne szaty) osobników wdrapuje się przed północą na szczyt (ponad 700 m.n.p.m.), by tańczyć przy ogniskach, palić zioła i pić alkohol. A w 2007 roku pojechaliśmy specjalnie na „wianki” (i z wiankiem) do Krakowa, na które to zaprosili nas mieszkający w Krakówku znajomi z wycieczki do Transylwanii – też się tam wtedy działo imprezowo, że hej – mnóstwo turystów i tubylców opanowało Rynek, Planty i błonia nad Wisłą. Pięknie.

Tymczasem w piątek był dopiero 21. czerwca i wszyscy twierdzili, że właśnie zaczęło się lato, że to jest najkrótsza noc w roku i czas Nocy Kupały. Z kolei w sobotę, 22. czerwca wiele miast organizowało imprezy plenerowe (Kraków, Warszawa), polegające na topieniu wianków w rzece. We Wrocławiu też się wiele działo, ale to wszystko chyba ze względów logistycznych – lepiej się zabawić w sobotę, niż w niedziele, bo co to za frajda, gdy czekają w poniedziałek zwykłe obowiązki? Tak więc i my zorganizowaliśmy naszą imprę ogrodową jako wigilie wigilii Nocy świętojańskiej, przyszły różne piękne damy w wiankach (na przykład ta na lewo...). Kiedy się ściemniło poszliśmy nad Odrę rzucić nasze rękodzieła i z radością skonstatowaliśmy, że towarzyszyły nam… robaczki świętojańskie, których wieki całe nie widziałam, przynajmniej w takim dużym mieście. 


Oto mój wianek z ub. roku (oraz Małgosi - z lewej). Myślę, że się rękodzielniczo rozwinęłam, prawda? Ale jestem kłamczucha, w zeszłym roku wianek mi uwił Andrzejek (na wieszaku z pralni jako stelażu). A tegoroczny zaczęłam wprawdzie, a mama kończyła. No to się wydało, że średnio utalentowana jestem manualnie...

Wczoraj, czyli w niedzielę wieczorem, pojechaliśmy na Ślężę (to ok. 35 km od Wrocławia). Ponieważ szedł na nas od strony tej góry duży deszcz, zrobił nam piękną tęczę. Ale nie wchodziliśmy już na szczyt, tylko poszliśmy sobie na spacer trawersem fotografując zachodzące słońce i różne efekty optyczne, bo góra naenergetyzowana jest niesamowicie, wyczyniała więc czary z obiektywem. W drodze powrotnej było jeszcze jasno (kole 22.-giej) i pięknie widoczny był, zawieszony nisko nad horyzontem, gigantycznych rozmiarów księżyc. A dziś czytam, że to tak zwany Superksiężyc – właśnie w noc z 23. na 24. jest największy w roku, a był w dodatku w pełni… To może dlatego jednak ta wigilia świętego Jana jest taka ważna? Wszak księżyc to patron czarownic i czarodziejek...

3 komentarze:

  1. Mnie już nic nie dziwi. U nas tzn. w Poznaniu też Noc kupały przeniesiono. Stworzono od trzech lat nową świecką tradycję. Puszcza się bowiem nie wianki lecz chińskie lampiony. Może i to pięknie wygląda, ale śmietnik w mieście na drugi dzień okrutny. Lampiony miały zostać wypuszczone po godzinie 22, kiedy organizatorzy uzyskają zgodę Agencji Żeglugi Powietrznej. Jednak już od 20 na niebie pojawiały się lampiony. To stanowiło zagrożenie dla ruchu lotniczego. Cała impreza odbywała się w okolicach Rynku. Ze względu na kierunek wiatru, lampiony leciały w stronę Katedry. Niektórzy ludzie odpalali je pomiędzy starymi kamienicami i nie przejmowali się potencjalnym zagrożeniem pożarem. Nad Wartą zapaliły się trawy, a korek w mieście był gigantyczny. Oto nowy sposób obchodzenia święta zafundowana przez Fundację Wspierania Twórczości, Kultury i Sztuki ARS w Poznaniu. Święto Kupały to też święto ognia, no ale żeby miasto podpalać...

    OdpowiedzUsuń
  2. No to możemy sobie podać dłonie - Wrocek był w sobotni wieczór zablokowany przez słynny już na cały kraj Nocny Półmaraton, który został oficjalnie odwołany ok. godz. 21.30 (start miał być o 20.00), ale kilkaset osób i tak pobiegło doprowadzając miasto do totalnego chaosu. Jeszcze do północy tysiące kierowców mieląc przekleństwa w zębach miotało się po zamkniętych ulicach całego centrum (Starówki i Śródmieścia). Dzięki maratończykom jednak ocaliliśmy miasto od podpalenia, bo na drugim brzegu Odry miał być bity rekord w puszczaniu chińskich lampionów i spodziewano się uwaga - 20 tysięcy chętnych!!!!!! Całe szczęście więc, że nie dotarli na miejsce, bo nie mieli jak przedrzeć się przez zasieki policji. Takiego cyrku dawno nie było, ale widzę, że w Poznaniu też był porównywalny amok. Rany Julek!

    OdpowiedzUsuń
  3. No tak. To puszczanie lampionów przywleczone gdzieś z Chin zastępuję Polską tradycję puszczania wianków, chociaż trzeba przyznać że efekt wizualny je porażająco piękny. Ale nie nasz. W Polskiej tradycji na początku była noc kupały, pogańskie święto poświęcone bogini miłości i leczniczych roślin. Po przyjęciu przez Polskę chrztu nie chciano zrezygnować z tego święta i znalazło się ono w kalendarzu najpierw w sobotę poprzedzającą Zielone Świątki, później wypadało w noc poprzedzającą dzień św. Jana, stąd noc świętojańska. I tak pozostało do dziś. Tradycją nocy świętojańskiej było puszczanie wianków na wodzie i........ szukanie kwiatu paproci który to miał kwitnąć tylko w tę jedną noc. I choć tradycja puszczania wianków w niektórych regionach kraju jest kultywowana to chyba nikt przy zdrowych zmysłach nie szuka już kwiatu paproci za to puszczają lampiony. Szkoda.
    Ale ale!!! Becia, jak ładnie Ci w tym wianku, puszczałaś? Andrzej powinien się zakręcić koło tego wianka :-)
    Uściski.

    OdpowiedzUsuń