Jak się coś dziwacznego przytrafia, to przeważnie w poniedziałek. Na przykład dzisiaj. Wybieram się do pracy, idę do garażu, wsiadam do samochodu. Wrryyyyyt, pupą zahaczam czymś o oparcie fotela. Zawisam w powietrzu, sprawdzam. Hmmm, guzik sobie urwałam, metalowy, z tylnej kieszeni spodni. Jakim cudem? Wysiadam, zaglądam w szparę między drzwiami a fotelem - w wąskim przesmyku widzę go. Chcę go wyjąć, palce nie do końca wchodzą w to wąskie miejsce, gdzie sobie spoczął - kurcze, poturlał się niżej. Sapię, klękam, grzebię palcami pod fotelem - guzik jednak jakby zapadł się w podwozie.... Przesuwam fotel do przodu - coś zgrzyta - jasny gwint, guzik wleciał na prowadnicę, więc za chwile nie wsiąde do auta, bo mi fotel zaklinuje w tej pozycji - na kierownicy! Wpadam w panikę, usiłuję ustawić fotel w pozycji umożliwiającej jednak kierowanie pojazdem, słyszę jakieś zgrzyty. Co to, przez guzik do serwisu będę musiała jechać, w dodatku na lawecie? Bosz, udało się z fotelem, więc nie szukam już guzika, jadę do pracy. Gdy tylko wpadam do redakcji dzwonię do męża (pogotowie techniczne) z opowieścią, jaką to straszną, mrożącą krew w żyłach przygodę z rana przeżyłam. I słyszę pociechę rasowego optymisty: dobrze, że ci ten guzik do silnika nie wpadł... A potem z fałszywą troską, bo wiem, że pęka ze śmiechu, pyta: i jak ty bez guzika będziesz chodziła?
Co tam kieszeń bez guzika, ale faktycznie miałam farta, że mi do silnika nie wpadł, co nie?
Hallo, ale dzisiaj nie 13
OdpowiedzUsuńNo faktycznie miałaś farta że Ci nie wpadł... albo do miski olejowej. A tak w ogóle... znalazłaś go? Tego guzika? :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy serdecznie.
To jest właśnie uniwersalność poniedziałków - nie muszą być trzynastego...
OdpowiedzUsuńZnalazł się. Nie w samej rzeczy, lecz tuż obok :-)
OdpowiedzUsuń