poniedziałek, 10 czerwca 2013

Co z tymi poniedziałkami?

Jak się coś dziwacznego przytrafia, to przeważnie w poniedziałek. Na przykład dzisiaj. Wybieram się do pracy, idę do garażu, wsiadam do samochodu. Wrryyyyyt, pupą zahaczam czymś o oparcie fotela. Zawisam w powietrzu, sprawdzam. Hmmm, guzik sobie urwałam, metalowy,  z tylnej kieszeni spodni. Jakim cudem? Wysiadam, zaglądam w szparę między drzwiami a fotelem - w wąskim przesmyku widzę go. Chcę go wyjąć, palce nie do końca wchodzą w to wąskie miejsce, gdzie sobie spoczął - kurcze, poturlał się niżej. Sapię, klękam, grzebię palcami pod fotelem - guzik jednak jakby zapadł się w podwozie.... Przesuwam  fotel do przodu - coś zgrzyta - jasny gwint, guzik wleciał  na prowadnicę, więc za chwile nie wsiąde do auta, bo mi fotel zaklinuje w tej pozycji - na kierownicy! Wpadam w panikę, usiłuję ustawić fotel w pozycji umożliwiającej jednak kierowanie pojazdem, słyszę jakieś zgrzyty. Co to, przez guzik do serwisu będę musiała jechać, w dodatku na lawecie? Bosz, udało się z fotelem, więc nie szukam już guzika, jadę do pracy. Gdy tylko wpadam do redakcji dzwonię do męża (pogotowie techniczne) z opowieścią, jaką to straszną, mrożącą krew w żyłach przygodę z rana przeżyłam. I słyszę pociechę rasowego optymisty: dobrze, że ci ten guzik do silnika nie wpadł... A potem z fałszywą troską, bo wiem, że pęka ze śmiechu, pyta: i jak ty bez guzika będziesz chodziła?

Co tam kieszeń bez guzika, ale faktycznie miałam farta, że mi do silnika nie wpadł, co nie?

4 komentarze:

  1. No faktycznie miałaś farta że Ci nie wpadł... albo do miski olejowej. A tak w ogóle... znalazłaś go? Tego guzika? :-)
    Pozdrawiamy serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest właśnie uniwersalność poniedziałków - nie muszą być trzynastego...

    OdpowiedzUsuń
  3. Znalazł się. Nie w samej rzeczy, lecz tuż obok :-)

    OdpowiedzUsuń