piątek, 10 stycznia 2014

Horror na cmentarzu - strach się bać!

Nie wiem tak do końca, czy mam w to uwierzyć. Sytuacja tak horrorystyczna, że aż fantastyczna. Ale ponieważ zdarzyła się w Kielcach, wydaje mi się prawdziwa. Tam bowiem wszystko się może zdarzyć...

Wczoraj dowiedziałam się od ciotki z Kielc, że przydarzyła się jej sąsiadce straszna historia. Otóż sąsiadka pojechała na cmentarz odwiedzić groby bliskich. Cmentarz w Kielcach jest pod miastem, na Cedzynie - piękne miejsce, na pagórkach pokrytych iglastym lasem, oddalone od centrum, lecz dojeżdżają tam miejskie autobusy. Sąsiadka jeździ na Cedzynę samochodem i jako osoba uczynna ma zwyczaj zabierać z powrotem jakiegoś pasażera, czekającego na autobus - najczęściej starsze panie, wracające jak ona,  z cmentarza.

Tym razem też tak było - na parkingu pod cmentarzem, gdzie znajduje się też przystanek miejskiej komunikacji kręcił się jakiś mężczyzna z teczką. Zaprosiła go więc do auta...


Jadą, on się jej przygląda. Od bramy cmentarza, z parkingu do wyjazdu na drogę główną w stronę Kielc i centrum jest jakiś kilometr. Pasażer nagle nachyla się ku sąsiadce, zaglądając jej bacznie w oblicze i mówi:

- Ależ z pani ładna kobieta! Pięknie by pani wyglądała w... trumnie!

Sąsiadkę zmroziło, ale nie tracąc głowy mówi do mężczyzny:

- Ojej, wie pan co, chyba zapomniałam zamknąć bagażnik samochodu. Czy może pan wysiąść i mi go domknąć?

Auto zatrzymuje się, mężczyzna wysiada, by spełnić prośbę kierowcy, sąsiadka wtedy ostro rusza z miejsca i ucieka, zostawiając go przy drodze. W samochodzie została jednak teczka mężczyzny. Sąsiadka jedzie prosto na policję, opowiada o zdarzeniu. Otwierają teczkę a tam... siekierka i nóż.

Od razu mi się przypomniało, że o Kielcach się kiedyś mówiło: Kraina Latających Noży.

Żeby nie było podejrzeń o antypatię: uwielbiam Kielce, to kraina mojego słodkiego dzieciństwa.  I uwielbiam ten surrealistyczny, Kielecki klimacik - odkąd sięgam pamięcią, działy się tam rzeczy niezwykłe...

zdj. neuronia.pl

2 komentarze:

  1. To trochę brzmi jak legenda miejska :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No trochę to podejrzane . Tak łatwo dał się wywieść w pole przez rezolutną kobietkę? Moi znajomi podejrzewają, że to był jakiś żartowniś-grabarz, albo pracownik firmy kamieniarskiej, który coś poprawiał przy nagrobku (stąd narzędzia) i wracał właśnie z pracy, a i poczucie humoru ma grabarskie. Może chciał z nią poflirtować?

    OdpowiedzUsuń