piątek, 22 lutego 2013

Poszukiwaczki przygód

(zdj. 123rf.pl)
Do czego mogą być zdolne dwie przyjaciółki, nudzące się straszliwie nad zadaniami z fizyki na klasówkę!

-        Zróbmy sobie jeszcze herbatkę! – powiedziała Kaśka, jakby gorący napój miał sprowadzić na nasze mózgi jakieś nadprzyrodzone, intelektualne moce. Od trzech godzin uczyłyśmy się do jutrzejszej klasówki. Poszłam więc do kuchni, by nastawić wodę na siódmą już chyba tego wieczoru herbatę, gdy złapał mnie dzwonek telefonu:
-        Dobry wieczór, czy jest Kuba? – zapytał męski głos.
-        Nie, nie ma. Pojechał do Honolulu – powiedziałam beznamiętnym tonem.
-        A kiedy wróci? – zapytał ten ktoś po drugiej stronie.
-        W przyszłym tygodniu - poinformowałam i odłożyłam słuchawkę.
-        Kto pojechał do Honolulu? – zainteresowała się Kaśka.
-        Aaa, nikt. Co jakiś czas dzwoni omyłkowy telefon. Różni ludzie pytają o jakiegoś Kubę. Już mam dosyć tłumaczeń, więc wymyślam niestworzone historie. W zeszłym tygodniu umieściłam go w szpitalu ze złamaną ręką. A dzisiaj wysłałam go do Honolulu.
-        Ciekawe, nie brakuje ci inwencji! A ten ktoś się nie zdziwił?
-        A wiesz, nawet nie... – w tym momencie zdałam sobie sprawę, że rzeczywiście, reakcja mojego rozmówcy była bardzo stonowana, wręcz obojętna. – Może ten Kuba faktycznie jeździ sobie po całym świecie i Honolulu to dla niego pestka z dyni? Mniejsza z tym. Chcesz malinową czy zieloną?
-        Zieloną. A ten Kuba, czy on nigdy do Ciebie nie zadzwonił? – drążyła temat Kaśka.
-        Nie, a po co?
-        Żeby się dowiedzieć, kto mu robi takie głupie numery!
-        E tam, ja bym sobie na jego miejscu nie zawracała mną głowy... Zresztą, jeśli to są nieplanowane pomyłki, to jak miałby znaleźć mój numer? Może to łącza telefoniczne coś przekłamują, dlatego ci wszyscy ludzie dodzwaniają się do mnie, a nie do niego. Numery wcale nie musza być podobne, więc... – w tym momencie po raz drugi zadzwonił telefon.
-        Jeśli to znowu ktoś do Kuby to może ja odbiorę? - zaproponowała Kaśka.
-        Jak chcesz..
-        Halo? – powiedziała do słuchawki moja przyjaciółka. I po chwili:
-        Nie, nie ma Kuby. Z tego co wiem, jest teraz w „Niebieskim Kocie” – stwierdziła. I po dłuższej chwili milczenia dodała:
-        Nie mam pojęcia jak jest ubrany!

Kiedy odłożyła słuchawkę, nie mogła ukryć zdziwienia:
-        Wyobraź sobie, że ten facet go chyba nie zna! Pytał, jak Kuba jest ubrany. Dziwne... Może to jakaś kryminalna afera?
-        A po co mówiłaś mu o tym całym kocie?
-        Bo chciałam tam pójść i poznać gościa, który koniecznie chce znaleźć Kubę. To będzie nasz łącznik! Ubieraj się, idziemy do „Niebieskiego kota”! – zarządziła.
-        A fizyka i jutrzejsza klasówka?
-        I tak nie rozwiążemy tego zadania!

W ten sposób pozbywszy się wyrzutów sumienia wyszłyśmy z domu. Już takie jesteśmy z Kaśką – zrobimy wszystko dla przeżycia przygody. Niezłe z nas mieszadełka!
W „Niebieskim kocie” było dość pustawo. Może dlatego, że to poniedziałek. Wszystkich gości widziałyśmy jak na dłoni. Kilka par, zajętych sobą, siedziało przy małych stoliczkach. Najciekawiej jednak było przy barze – sami smętni faceci! Wśród nich mógł być nasz łącznik. Bo Kuby tu, oczywiście, nie było. Przecież same wymyśliłyśmy miejsce...
-        Właściwie to co nam da siedzenie tutaj i obserwowanie tych wszystkich facetów? – zapytałam Kaśkę. Nie byłam pewna, czy ona do końca przemyślała naszą spontaniczną, szpiegowską akcję.
-        Najpierw musimy zlokalizować gościa od telefonu. Szukaj faceta, który wyraźnie wypatruje drugiego...
-        Ale ten od telefonu też nie wie, jak wygląda Kuba!
-        No to co? Będzie się pewnie rozglądał i może zagadnie jednego czy drugiego...
-        O rany, przecież to nie jest klub dla gejów!
-        Dla gejów nie, ale faceci mają zazwyczaj swoje męskie sprawy do załatwienia. Jakieś interesiki, opowiastki o wędkowaniu, relacje z meczu - no wiesz, wszystko takie szalenie dla nich ważne i interesujące!
-        Znawczyni facetów się znalazła, Mata Hari jedna – mruknęłam pod nosem niewyraźnie, bo nie uśmiechał mi się wieczór w klubie, w którym nic się nie dzieje, a ja mam szpiegować nie wiadomo kogo!

W tym momencie wszedł do klubu podejrzanie wyglądający typ i zaczął się rozglądać po sali. Ubrany był w brudne dżinsy i skórzaną kurtkę. Wyglądał raczej niechlujnie i odpychająco. Nawet nie był przystojny, nie mówiąc o antypatycznym obliczu. Jakiś człowiek z półświatka. Szturchnęłam Kaśkę:
-        Zobacz, wygląda jakby szukał Kuby...
-        Rzeczywiście... Ale to straszny typol!
-        A kogo się spodziewałaś, Brada Pitta? – zapytałam z przekąsem, bo dotarło do mnie, że Kasieńka chyba ma ochotę na jakąś randkę w ciemno!
-        No nie wiem, ale nie kogoś takiego...
-        Jeśli taki typol szuka Kuby, to już sobie wyobrażam jak musi wyglądać nasz telefoniczny znajomy! Lepiej chodźmy stąd! – zaproponowałam. Ten cały plan nie trzymał się kupy i bez sensu traciłyśmy tu czas. A jutro nic nas przed Fizyczną nie wytłumaczy...
-        Poczekaj, to może nie ten! – Kaśka nie traciła nadziei.- Chodź do baru, póki co stawiam ci kolę! Może się ktoś o Kubę zapyta!

Już po pięciu minutach się znudziłam:
-        Kaśka, tu nic się nie dzieje! My sobie siedzimy nad kolą, a w domu może telefony do Kuby się urywają... – zaczęłam ją sprytnie „podchodzić”.
-        Chyba masz rację. To nie był najlepszy pomysł, ale tak nie chciało mi się ślęczeć nad tą fizyką. Wiesz, każdy pretekst jest dobry... – i komu ona to tłumaczy! - Dobra, wracamy... – powiedziała wreszcie i z niechęcią zwlokła się ze stołka. Cóż, perspektywa wkuwania dla żadnej z nas nie była zbyt kusząca.
W drzwiach zderzyłyśmy się z jakimś facetem, który kończył z kimś rozmawiać, stojąc odwrócony do nas tyłem. Kiedy chciał ustawić się „przodem do kierunku jazdy” doszło do kraksy.
-        No wiesz, Kuba, ale się rozpychasz! – wykrzyknęła Kaśka. Ależ ona ma refleks!
-        Skąd wiesz, że mam na imię Kuba? Czy my się znamy? – zapytał chłopak, ukazując oblicze Bena Afflecka w swojskim wydaniu (Całe szczęście! Gdyby był prawdziwy pewnie byśmy zemdlały).
-        Jasne, odbieramy telefony do ciebie! – radośnie oznajmiła Kaśka.
-        Jakie telefony? Nic z tego nie rozumiem! I dlaczego mi je odbieracie?
-        No, te wszystkie pomyłki!
-        Kaśka, daj spokój, przecież to nie jest ten Kuba! Nie pamiętasz, że sama wymyśliłaś „Niebieskiego kota”? On tu może po prostu nie bywać! – ciągnęłam ją za rękę, bo sytuacja zaczynała się mocno gmatwać.
-       Dziewczyny, jak rany, o co tu chodzi? – chłopak chyba zaczynał tracić cierpliwość.
-        Nie przejmuj się, moja koleżanka miała dopiero co wstrząs mózgu – powiedziałam pewnym głosem i wypchnęłam Kaśkę na zewnątrz. Chłopak machnął ręką i zniknął w czeluściach klubu.
-        Tak dobrze mi szło! – powiedziała Kaśka z pretensją.
-        To ci się tylko tak wydaje! Wracamy na herbatę do domu.
-        Mogłyśmy go poderwać! – nie ustępowała.
-        Akurat! Taki był nami zainteresowany jak kominiarz ogrzewaniem gazowym!

W domu przeżywałyśmy swoją klęskę w milczeniu, popijając gorącą herbatę. W ciszy rozdzwonił się telefon.
-        No nie! – powiedziała Kaśka.
-        Halo? – szepnęłam do słuchawki.
-        Dobry wieczór... Mówi Kuba.
-        Aha!
-        Chyba mamy do pogadania?
-        Tak? A o czym?
-        Ktoś mi robi śmieszne numery. Podobno jestem w Honolulu. W zeszłym tygodniu złamałem rękę. Dwa tygodnie temu rwałem zęby trzonowe, a przed miesiącem uczestniczyłem w skoku na bank...
-        I tak się do tego jawnie przyznajesz? – zapytałam oburzona.
-        Podziwiam poczucie humoru i pomysłowość. Czy mógłbym poznać autorkę tych subtelnych żartów? Najchętniej osobiście...
-        A nie zamordujesz mnie?
-        Nie. Najwyżej potorturuję...
-        Dobrze. To jutro o 17.00-tej w „Niebieskim kocie”...

Kiedy się rozłączył uświadomiłam sobie, że nie zapytałam jak będzie ubrany. Jutro też wyjaśnię te jego podejrzane znajomości. Kaśka ze złości poszła spać. A ja przez całą noc wyobrażałam sobie, jak wygląda. Może tym razem będzie to prawdziwy Ben Affleck?

Tekst: Beata Łukasiewicz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz