niedziela, 17 lutego 2013

Insektowa restauracja w Warszawie

Przeczytałam na Onet.pl, że niedawno otwarto w Warszawie restaurację (bar?), w której podaje się dania (na zdjęciach wyglądają bardzo wytwornie, takie kulinarne haute couture :-), do których wykorzystuje się... insekty.

Od razu przypomniało mi się, co było dla mnie największym kulinarnym wstrząsem podczas naszej podróży do Tajlandii i Kambodży. W Kambodży było jeszcze sofcikowo - gdy zwiedzaliśmy jezioro Tlap, a właściwie pływającą wioskę z farmą krokodyli, poczęstowano nas... suszonym wężem. Kawałeczki czerwonego mięsa, mocno twardego nie wyglądały jednak jakoś szczególnie dziwacznie, i dały się zjeść.

W drodze powrotnej do Tajlandii nasz pilot zaczął z zainteresowaniem wypatrywać (już po tajskiej stronie) przydrożnych budek i z tajemniczą miną zapowiadał, że szykuje nam kulinarną niespodziankę. Otóż, przy polach ryżowych ustawiły się budki oferujące... szczury z grilla. Czy uwierzycie, że mieliśmy z mężem nawet ochotę (i odwagę) tego mięska spróbować?


Zatrzymaliśmy się przy jednej, szczury właśnie się piekły, ale pani sprzedająca powiedziała, że muszą jeszcze  z pół godzinki się pogrillować. Nie mieliśmy tyle czasu, więc odjechaliśmy, nie spróbowawszy specjału. Mam za to zdjęcie przy grillowanych szczurkach. Zachwalano, że są na zdrowej, ryżowej diecie i mięsko jest wspaniałe, w dodatku z podrobami. Popatrzcie sami...


Drugi szok to na opisanej już wcześniej w innym poście plaży Pattaya rozgościły się uliczne stragany z... insektami. Na wózeczkach, w kilku skrzynkach "pyszna" insektowa rozmaitość. A wszystko podgrzewane w ciekawym urządzeniu, pakowane w tutki i przyprawiane (samodzielnie) przez klientów. Widzieliśmy parę osób (w tym młodą parę tubylców), którzy z apetytem zajadali się robakami, podczas wieczornej przechadzki po deptaku.... Co najśmieszniejsze, najbardziej rzucały się w oczy reklamy przekąski po rosyjsku: charoszaja zakuska! Nie wiem, czy to nie było większym szokiem, ale zważywszy na ogromną ilość rosyjskich turystów na plaży Pattaya przestało nas to w końcu dziwić, zresztą, sami byliśmy za Rosjan wciąż brani, co nas niezmiernie denerwowało...
Nie, jednak smażonych insektów nawet nie mieliśmy zamiaru próbować... Mimo ich chipsowatego wyglądu i pełnego serwisu - sól, przyprawy...

A teraz takie własnie dania oferują w Warszawie. Coś mi się wydaje, że restauracja będzie oblegana przez rezydentów z Azji, którzy prowadzą przecież w stolicy rozliczne interesy. Chociaż może i Europejczyk się skusi, bo jak wspomniałam, na zdjęciach w Onecie insektowe dania wyglądają bardziej apetycznie, niż góry robaków na tajskich ulicznych garkuchniach...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz