czwartek, 31 stycznia 2013

Orbit wróżka

Kamila wymyśliła nowy sposób wróżenia – z przeżutej gumy do żucia! Koniecznie też chciała sprawdzić, czy nowa wróżba jest wiarygodna...

- Ależ mi gorąco! – sapnęła Marta, intensywnie wachlując się swoim różowym pamiętniczkiem. Od tygodni namiętnie uzupełniała go na lekcjach, zapisując kolejne strony charakterystycznymi dla niej, okrągłymi literami. Siedziałyśmy na ostatniej już w tym roku szkolnym (jest przecież czerwiec!) biologii. Było milutko, bo i lekcja luźna, na świeżym powietrzu, na przyszkolnym skwerku. Każdy robił co chciał. Ja i Marta opalałyśmy się na ławce, wystawiając twarze do słońca. Ja wystawiałam także nogi. Marta chowała swoje wstydliwie pod ławką. Było naprawdę upalnie, tymczasem Marta ubrała sobie coś ciepłego...
-  Gorąco ci? To po co założyłaś rajstopy? – zapytałam, patrząc wymownie na jej nogi.
-  Bo się nie wydepilowałam! Teraz inteligentna, cywilizowana i modna kobieta nie wychodzi z domu bez golenia się, a nie miałam rano na to czasu, więc musiałam się zamaskować!
-  Ciekawe, gdzie ty masz to zbędne owłosienie – mruknęłam patrząc na nią z dwukilogramowym politowaniem. Są tematy, w których moja przyjaciółka zdecydowanie lubi przesadzać.
-  Mam, mam i dobrze je widać, gdy jestem bez rajstop!

Wzruszyłam ramionami. Jeszcze jeden jej fiś, taki jak: za mały biust, zbyt spiczasta broda itp. Wszystkie jej defekty znam na pamięć, ale i tak uważam, że jest śliczna. Dzwonek przerwał nasze depilacyjne dywagacje. Pognałyśmy w stronę szkoły. Może nie będzie kolejki w bufecie? Na szczęście zdążyłyśmy. Nie było.
- Skoczę do toa, a ty stój. I kup mi niegazkę! – Marta wydała polecenie i zniknęła w korytarzu. Kupiłam mineralną, rozlałam do dwóch kubeczków i nie mając gdzie wyrzucić gumy do żucia, wplunęłam ją do pustej butelki po wodzie. Z nudów, czekając na Martę, zaczęłam się przyglądać tej gumie, uwięzionej w przezroczystej, plastikowej butelce. Nagle stwierdziłam, że dostrzegam jakieś zarysy, jakbym oglądała miniaturową rzeźbę! Była to chyba postać ludzka, siedząca, podpierająca brodę jedną ręką, jakby w zamyśleniu. Rozbawiła mnie myśl, że wróżę z przeżutej gumy niczym z... fusów po kawie!
W tym ciekawym momencie wróciła Marta. Wyglądała jak ranna korespondentka z Bośni: rajstopy podarte z przodu, na całej długości nogi. Była też wyraźnie oblana jakąś cieczą.
-  Co ci się stało?! - spytałam
-  A co? – Marta patrzyła na mnie pytająco. – Podarłam rajstopy, które cię tak denerwowały...
-  Specjalnie?
-  No nie, zahaczyłam. A, i kran na mnie napadł.
- Jak to napadł na ciebie kran?
- A, tak sobie prychnął, gdy odkręciłam wodę, że wszystko mokre wyleciało prosto na mnie.
-  Będziesz chodziła z tym oczkiem na nodze?
-  Nie wiem. A co, odkręcić sobie nogę?
-  Głowę sobie odkręć! Zdejmij te durne rajstopy, i tak nie widać ani jednego włoska, a to oko bardziej się rzuca niż cokolwiek innego.
-  Ale moje nogi są takie blade! Nie opalałam ich jeszcze!
-  Nie opalałaś, bo chodzisz w rajtach i błędne koło się zamyka. Ja zresztą zaraz też będę blada, ale ze złości. Nie lubię uparciuchów.
- Kto jest uparty? – zapytała niewinnym głosikiem Marta. – Co tam trzymasz w łapce, Kam? – szybko zmieniła temat.
-  Butelkę po niegazce... z wróżbą!
-   O, to coś podobnego do ciasteczka z wróżbą?
-  Prawie. Zobacz, odkryłam, że można sobie powróżyć z gumy do żucia. Czyż ja nie jestem genialna? – zapalałam się.
-  Kama, dobrze się czujesz, ty moja Orbit-wróżko? – przerwała z troską w głosie Marta, nawet nie patrząc na butelkę.
- Pewnie, no zobacz tylko, co widzisz? – podsunęłam jej pod oczy butelkę z uwięzionym fragmentem przeżutej gumy.
- Gumę... strasznie sfatygowaną. O... – Marta zaczęła się śmiać, wskazując obiekt – chyba odcisnęła się twoja jedynka, ha, ha!
- To nie jedynka! Tam widać sylwetkę faceta, podpierającego w zamyśleniu brodę!
-  Żartujesz? A gdyby nawet, to co to, twoim zdaniem, by znaczyło? – zaskoczyła mnie pytaniem, wpatrując się nadal w butelkę ze zmarszczonym czołem.
-  No... nie wiem sama. Ale coś musi znaczyć! Taka ładną rzeźbę wyrzeźbiłam zębami i miałoby to nic nie znaczyć?
-  Czy otworzysz w takim razie gabinet wróżb gumowych? – zapytała Marta ze śmiertelną powagą.
-  Kto wie... Śmiej się, śmiej... – pogroziłam jej żartobliwie palcem. I temat upadł.

Tego samego popołudnia, wracając do domu tramwajem przeżyłam dziwną scenę. Ujrzałam chłopaka, siedzącego w tramwaju i podpierającego sobie brodę w sposób identyczny, jak na gumowej rzeźbie. Przyglądałam mu się jak wryta! Szkoda, że nie było ze mną Marty, natychmiast przestałaby się śmiać z mojego wróżbiarskiego odkrycia. I musiałaby jeszcze różne rzeczy odszczekać! Nic jednak, oprócz tego, że facio siedział w tym tramwaju, się nie działo. Nie patrzył nawet na mnie. Jeśli był postacią z gumowej wizji, to co w takim razie wróżba przekazuje: proroctwo, opis sytuacji czy przedstawia chłopaka, w którym będę się beznadziejnie kochać? Na wszelki wypadek raz jeszcze rzuciłam okiem na pasażera. Nie był raczej szczytem dziewczęcych marzeń, ale miał miłą powierzchowność, nie mogę powiedzieć nic złego... Kiedy wysiadałam na swoim przystanku, on nagle rzucił się za mną ku wyjściu, jakby przypomniał sobie, że w tym miejscu też miał opuścić tramwaj. Ponieważ motorniczy już dzwonił do odjazdu, a ja właśnie postawiłam nogę na ziemi, drugą dopiero dostawiając, on musiał zrobić dłuższy, energiczny krok i niechcący mnie popchnął, „skrobiąc marchewkę” w moją piętę. Zachwiałam się, ale podtrzymał mnie z tyłu. Tramwaj ruszył. Ja za to stałam na przystanku w (prawie)objęciach nieznajomego chłopaka!
- Strasznie cię przepraszam – odezwało się moje przeznaczenie miłym, czekoladowym głosem – ale zagapiłem się i musiałem wyskakiwać prawie w biegu. Czy coś ci zrobiłem?
- Nie, nic takiego się nie stało... – wyszeptałam. Nie miałam odwagi nic więcej powiedzieć. Byłam ciekawa, jak wróżba poradzi sobie z zadaniem. Ja nie zamierzałam jej na siłę pomagać. I tak cud, że coś się zaczęło dziać!
- Tutaj w pobliżu ma być ponoć nowy pub. Wiesz przypadkiem, gdzie?
- Nie mam zielonego pojęcia! Nie chodzę po pubach!
-  Dlaczego? To coś złego?
-  Nie, ale trzeba mieć na to kasę. Poza tym na ogół jest w nich tak nadymione, że oczy szczypią mnie już po pięciu minutach. Natomiast, gdybyś zapytał mnie o gabinet wróżb gumowych, to wiedziałabym.
- Jakich wróżb? Gumowych? Brzmi dziwnie i dziwnie mi się kojarzy. Z jakiej gumy tam wróżą?
-  Z normalnej, do żucia – powiedziałam dość gumowym głosem.
-  To ciekawe. Same wróżby niewiele mnie interesują, ale ta nowa technika...
-  Dlaczego nie interesują cię wróżby?
-  No nie wiem, jakoś tak. Dziewczyny za to chyba wróżą sobie podwójnie.
-  Jaki znawca dziewczyn! – chciałam być ironiczna. - A gdybym ci powiedziała, że wyszedłeś mi w mojej wróżbie?
-  Ja ci wyszedłem w twoje wróżbie? I co i co? Było tam napisane, jak się nazywam, co robię, co lubię i w ogóle?
- Ależ z ciebie głuptas! Wyszedłeś mi w tym sensie, że wiedziałam, że cię spotkam.
-  Ale to nie ty mnie spotkałaś! To ja cię zaczepiłem!
-   Ale ze względu na wróżbę właśnie!
-  Kiedy ja o żadnej wróżbie i że ci z niej wyszedłem, nic a nic nie wiedziałem! Strasznie skomplikowane rzeczy mi tu opowiadasz. Chyba się pogubię. A może było tak, że zobaczyłem kątem oka fajną dziewczynę, wysiadająca właśnie z tramwaju i zrobiłem wszystko, by cię przechwycić? Nawet pub zmyśliłem! – powiedział z jakimś triumfem w głosie.
- To tylko potwierdza fakt, że była taka wróżba. Było nam pisane się spotkać. I gwiazdy, chciałam powiedzieć – guma o tym wiedziała... – w tym momencie wybuchnęłam śmiechem, on uśmiechał się od jakiejś chwili... Tak mi to wszystko napuszenie i komicznie brzmiało... Jakaś gumologia przystankowa czy co? Kiedy się uspokoiliśmy, zapytałam:
-  Zawsze w ten sposób zawierasz znajomości z dziewczynami?
-   Właściwie nie...
-   A widzisz! To wróżba ci kazała!
-  Masz ci los, ona znowu swoje!
-  Wiesz co? Żeby cię ostatecznie przekonać - zróbmy eksperyment. Masz gumę?
-  Nie mam.
-  To ci dam – wyjęłam z plecaczka paczuszkę. – Pożujesz ją chwilę i wyplujesz. Zobaczymy, co ci wyjdzie!
-  Skoro chcesz poświęcić swoją gumę – powiedział rozbawiony.
-  Potrzebna nam będzie jeszcze pusta butelka.
-  To mus? Mam odrobinę frugo w plecaku, mogę wypić i będę miał pustą.
- Musi być butelka, bo ogląd gumy powinien być trójwymiarowy, żeby coś wydedukować. No, wiesz, jak z  wosku na andrzejki!
- Skomplikowane przygotowania... Dobra, jest pusta butelka.
- No to rzeźb zębami swoją przyszłość!
- Jak długo?
-  Chwilę. Wystarczy. Teraz pluj! – wydawałam polecenia głosem doświadczonej wróżbitki. Chłopak zaczął oglądać gumę w butelce z wytężoną uwagą. Po minucie zaczął się śmiać.
- Pokaż, co ci wyszło!? – nie wytrzymywałam z ciekawości.
-  No nie... a to dobre! – chłopak zwijał się ze śmiechu. – Moim zdaniem to otwarta jakby do krzyku buzia z językiem. Chyba jakaś gaduła. Tak! Będę miał do czynienia z pyskatą gadułą! Właściwie to już mam! I wiesz, nawet mi się to podoba... Ta gumologia to niezła rzecz! Nauczysz mnie?

Tekst: Beata Łukasiewicz (zdjęcie z: www.doz.pl)

2 komentarze:

  1. Dzięki za odwiedziny. I Ty ciekawie piszesz. Będę tu zaglądał. Ale pisz coś poważnego, bo ja czasy miłostek mam już za sobą. Ha,ha,ha. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Poważnego? Na stronie, która nazywa się zabawna literaturka? Żartujesz... Zresztą, skomentowałeś opowiadanie, które jest w dziale "dla dziewczyn", no to masz za swoje :-)

    OdpowiedzUsuń