wtorek, 22 stycznia 2013

Brawurowa lekcja historii

Przypadkowa nieobecność kolegi jest początkiem łańcucha wydarzeń, które wiodą Agatę wprost do upragnionego celu. Cel ten ma na imię Jarek...

 

Dzień zaczął się mocnym uderzeniem. Wiedziałam, że będą kłopoty, kiedy w drzwiach budy ujrzałam Salamandrę (psorkę od biologii) z wielką linijką w dłoni. Będzie więc dzisiaj sprawdzała „przyzwoitość dziewczyńskiej garderoby” – jak określała ten swój obowiązek. Trudno jednak było przewidzieć, kiedy akurat wypadnie kontrola. Linijka służy do mierzenia długości spódniczek, wchodzących do szkoły uczennic. Pech chciał, że założyłam dzisiaj tę najkrótszą (cóż, miałam pewien chytry plan w stosunku do „Farfocla” z mojej klasy...) Gdy stanęłam przed Salamandrą, bezlitośnie przyłożyła linijkę do spódniczki. Wykonywała, jak zwykle, skomplikowane pomiary, manewrując linijką od ziemi ku górze:

-        Za krótka o 3 centymetry! – zawyrokowała. Nie było rady. Z reklamówki wyjęłam wierne dżinsy i pokazałam psorce. Gdyby ktoś stał obok, pewnie nie wiedziałby, o co chodzi. A pantomima ta oznaczała dosłownie: teraz pójdę do łazienki i zdejmę spódniczkę, by włożyć te oto spodnie. Salamandra skinęła więc głową przyzwalająco i nie zajmowała się dłużej moją osobą. Mogłam wejść do szkoły.

W damskiej toalecie panował jak zwykle poranny tłok. Nigdy nie mogłam zrozumieć tej namiętności do papierosów, w dodatku z samego rana. Okropny zapach! Trudno było znaleźć wolną kabinę, bo klub „Palaczy Kulistych” ćwiczył zawzięcie w jednej z nich puszczanie kółek z dymu, a klub „Oszczędnych” w drugiej kabinie palił jednego papierosa na spółkę. Zaczęłam więc zmieniać garderobę przy umywalkach. Umowa jest umową, nie mogę oszukać Salamandry. Nawet jeśli miałaby marne szanse znalezienia mnie na przerwie wśród 1200 uczniów... Nagle drzwi na korytarz się otworzyły i wpadła Karolina, moja kumpela z ławki.

-        Agata, no, wreszcie, wszędzie cię szukam! A co to, Salamandra cię dopadła?

-        Jak widać – mruknęłam, przytrzymując sobie zębami pasek od dżinsów.

-        No bo jest afera! Michał miał przygotować na histerię referat, by nie było dymu, tymczasem się rozchorował! Nie ma go w szkole! Ratuj nas, wymyśl coś, bo Neron nas dopadnie! – w wielkim podnieceniu przekazywała fatalną wiadomość.

 

Sytuacja była rzeczywiście krytyczna, zważywszy, że lekcja z Neronem była pierwsza. Dostrzegłam jednak szansę dla siebie. Wszak Michał jest najlepszym kolegą Farfocla, a wobec Farfocla miałam dziś pewne zamiary. Muszę z nim pogadać, przynajmniej mam pretekst!

-        Gdzie jest Farfocel?

-        Jest już w klasie.

-        No to idziemy!

 

Gdy weszłyśmy do klasy trwała tam jakaś awanturka. Wszyscy krzyczeli i generalnie byli podenerwowani.

-        Wyobraź sobie, że Michał przekazał Farfoclowi swój referat na dzisiaj, a ten głupek nie chce go przeczytać! – poskarżył mi Robert.

-        Jarku, dlaczego? – zapytałam podchodząc do Farfocla. Nie wiem, skąd przylgnęło do niego to przezwisko, bo dla mnie nie był żadnym tam farfoclem, tylko najwspanialszym menem pod słońcem. Szkoda jedynie, że ja byłam dla niego w 12 grupie ważności. Gdzieś mniej więcej za mrówką leśną.

-        Dobrze wiecie, że przy referatach nie wystarczy odczytanie tekstu. Trzeba jeszcze odpowiedzieć na kilka podchwytliwych pytań Nerona. Jak mam to zrobić, skoro nie pisałem referatu? Nie jestem w temacie. Chyba, że ktoś  inny chce się tego podjąć.

-        A jaki jest temat?

-        Stosunki Rzeczpospolitej ze Związkiem Radzieckim w okresie międzywojennym!

 

Wszyscy wciągnęliśmy ze zgrozą powietrze. Nikt chyba nie czuł się na siłach startować bez przygotowania w tak poważnym zagadnieniu.

-        No, to Michał nas załatwił! – powiedziała z rezygnacją Karolina, siadając na ławce. - Koniec z nami. Będzie rzeź niewiniątek i tyle. Mnie błąkał się po głowie pewien plan. Skoro nie mogłam wodzić na pokuszenie Farfocla minispódniczką (za sprawą Salamandry), może pisane mi było omotanie go intelektualne? Raz kozie śmierć, podejmę wyzwanie. Skoro on się go boi, może zaimponuje mu dziewczyna grająca ostro?

-        Posłuchaj, Jarek, daj mi ten referat. Odczytam go... – powiedziałam dzielnym głosem. Dlaczego głupstwa mówimy tak pewnie?

-        Liczyłam na ciebie, Agata! – powiedziała Karolina bez ogródek. Ciekawe, czy jeszcze ktoś we mnie w tej klasie wierzy?

-        Oczekuję wsparcia od was wszystkich – oznajmiłam. Sama nie wiedziałam jeszcze, jak poradzę sobie z tematem. – Gdzie jest tekst?

-        Proszę! – Farfocel wyjął z plecaka kilka kartek A3 i podał mi je. Przez króciutki moment nasze palce spotkały się. Nie wiem dlaczego, zrobiło mi się bardzo ciepło wokół serca i ugięły mi się nogi. Nasze oczy się spotkały. Czy mi się wydawało, czy dostrzegłam w nich pierwszy błysk zainteresowania? Lekkiego... Musiałam jednak skupić się na zadaniu. Właśnie zadźwięczał dzwonek...

 

Wychodziłam z Karoliną ze szkoły, gdy dogonił nas Farfocel.

-        Byłaś nieziemska, Agata! – powiedział bez ogródek. Czy mógłbym cię prosić na słówko? – spojrzał wymownie w stronę Karoliny. Na szczęście moja kumpela jest bystrą dziewczynką:

-        Oj, Agatko, nie wracam dziś z tobą, mama prosiła mnie, żebym kupiła... kupiła... odkurzacz!

-        Czy to będzie twój nowy środek lokomocji? – zapytał niewinnym głosem Farfocel. Czyż on nie jest słodki?

-        Nie! Będę go używać do walki wręcz ze złośliwymi facetami! – odparowała Karolina. Czyż ona nie jest słodka?

 

Najbardziej słodka jednak była z tego powodu, że się tak szybko ulotniła. Staliśmy przez chwilę w milczeniu, bo Jarkowi jakby nagle zabrakło konceptu, na jakie to słówko chciał mnie prosić.

-        Może wskoczymy do Rynku? – zapytał nagle. – Masz chwilę czasu, by napić się ze mną kawy? – O rety! On proponował mi chyba randkę! A ja taka nieuczesana i w dodatku w dżinsach! Gdybym się umówiła z nim za dwie, trzy godziny, zdążyłabym chyba  zrobić się dla niego na bóstwo?

-        A może spotkamy się o 19.00? – powiedziałam niedbałym tonem, by nie poznał, jak bardzo mi na tym zależy.

-        O.K. - chyba też odetchnął z ulgą. - To bądź o 19.00 w „Szalonym koniu”!

 

Kurka siwa, przecież tam jest dzisiaj dyskoteka! Zmiana frontu u Farfocla zaszła na całego. I to dzięki Michałowi, Neronowi oraz polityce zagranicznej Rzeczpospolitej wobec Związku Radzieckiego w okresie międzywojennym! No i dzięki mojej inteligencji, przytomności umysłu i sprytowi, który tak pozwolił mi manewrować czasem, że skończyłam referat prawie z dzwonkiem, unikając pogromu pytań. Widziałam zachwycone spojrzenia moich klasowych pobratymców. Gdy wpadłam do domu była już 17.30! Na szczęście na sznurku w łazience suszyła się ta wiśniowa bluzeczka Anki, mojej starszej siostry, na którą już dawno miałam chrapkę. Bez skrupułów ściągnęłam ją ze sznura. Świetnie pasuje do mojej czarnej mini mini! Ma też śliczny dekolt, który wspaniale obnaża moją opaloną kremem, gładką skórę. Tu mam się akurat czym pochwalić... Jeszcze tylko odrobina perfum za uszami, kolczyki i wychodzę. Farfocel musi być mój!

Czekał pod klubem, w nowych dżinsach. Nie spóźniłam się wcale. Weszliśmy do środka. Zauważyłam, że Jarek nie odrywa ode mnie wzroku:

-        Wyglądasz jakoś inaczej...

-        Nie podobam ci się?

-        Skąd! Wręcz przeciwnie. Nigdy ciebie takiej nie widziałem. Jestem oczarowany... I speszony, mówiąc szczerze.

-        Zatańczymy? – zapytałam, by rozładować atmosferę. Muzyka głośno grała, na parkiecie kręciło się trochę ludzi. Jarek ujął moją dłoń i poprowadził na parkiet. Ledwie weszliśmy, zaczęli grać jakąś wolniejszą melodię. Jakby specjalnie dla nas. Jarek przysunął się blisko mnie. Tak blisko, że czułam, jak bije jego serce.

-        Miło, że przyszłaś – wymruczał, chowając głowę gdzieś w moje włosy za uchem. – I tak ślicznie pachniesz...

 

Poczułam okropną chęć, by przysunąć się do niego jeszcze bliżej. Czułam jego gorący oddech na ramieniu i ciepły policzek, dotykający mojego gorącego ucha. Światła pogasły, kołysała nas muzyka. Jarek prowadził mnie w ciemniejszy kąt parkietu, ja dałam się mu unosić. Było to przyjemne uczucie – ktoś za mnie decyduje. Nie wiem nawet kiedy to się stało, ale poczułam jego wargi na swoich. Świat nagle zawirował i przepełniło mnie uczucie ogromnego szczęścia. Mój pierwszy pocałunek! Nigdy, nigdy, przenigdy go nie zapomnę!

Farfocel, mam cię, czy chcesz, czy nie!

 

Tekst: Beata Łukasiewicz©

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz