czwartek, 24 stycznia 2013

Szwajcaria Sherlocka Holmesa i Jamesa Bonda...

W Szwajcarii byliśmy dość dawno temu, w 2007 roku z naszymi przyjaciółmi, na zaproszenie ich przyjaciół -"najprawdziwszych" Szwajcarów. Dwa z odwiedzanych miejsc szczególnie utkwiły mi w pamięci...

Nasi gospodarze mieszkają w uroczej górskiej miejscowości (jak wszystkie w Alpach Szwajcarii) i podejmowali nas naprawdę po królewsku, chcąc pokazać uroki swego kraju. Może to kiedyś szczegółowiej opiszę, ale w tym poście chce opisać dwa miejsca, związane z filmem i literaturą.
Pierwsze to miasteczko Meiringen, słynne z dwóch powodów: produkowanych tu bez, oraz z faktu posiadania Muzeum Sherlocka Holmesa. Tu, w Meiringen, w 1600 r. włoski mistrz Gasparini wymyślił bezę, a pierwszym monarchą, który polubił nowatorski deser był ponoć polski król - Stanisław Leszczyński. Jego córka, Maria Leszczyńska zaczęła serwować go w Wersalu, wprowadzając na królewskie salony i arystokratyczne stoły.
Przede wszystkim jednak miasteczko zasłynęło z literatury: znajdujący się w pobliżu wodospad jest miejscem domniemanej śmierci Sherlocka Holmesa. Nad Reichenbachem detektyw walczył po raz ostatni ze swoim odwiecznym wrogiem - profesorem Moriartym. Po zaciekłej walce nad urwiskiem, obaj stoczyli się w przepaść… Tak przynajmniej opisał to Doyle.
Uwielbiam opowiadania detektywistyczne, oczywiście w Holmesie zaczytywałam się od nastoletnich czasów, nic więc chyba dziwnego, że uradowała mnie możliwość jego spotkania i zapalenia mu nieodłącznej fajeczki...
W widocznym na zdjęciu na drugim planie anglikańskim kościołku z 1891 r. mieści się wspomniane Muzeum Sherlocka Holmesa, z wiernie odtworzonym jego pokojem z Baker Street. Natomiast w pobliskim wodospadzie Reichenbach (dokładnie niby tam walczyli obaj bohaterowie Doyle'a) już w 1899 roku wybudowano kolejkę, która (była i ) jest turystyczną atrakcją.

Inną moją fascynacją są filmy z Jamesem Bondem, które mogę oglądać przynajmniej raz w tygodniu, bez ograniczeń. Nigdy mi się nie znudzą, bez względu na osobę aktora, który odgrywa tę postać, chociaż mam swoich bardziej ulubionych. Podczas pobytu w Szwajcarii gospodarze zaciągnęli nas na szczyt Schilthornu w masywie Jungfrau - prawie 3 tys. m. n.p.m. Wjeżdża się na szczyt niesamowitą kolejką, a na górze jest restauracja panoramiczna, w której kręcono jeden z odcinków z Bondem (z Rogerem Moore): "W służbie Jej Królewskiej Mości". Restauracja wygląda trochę jak kosmiczny spodek i jest wielką atrakcją, gdyż w ciągu godziny obraca się o 360 stopni. Idąc np. do toalety trzeba uważać, bo można nie trafić z powrotem do stolika. Ale było super! Oczywiście w sklepiku z pamiątkami wszystkie gadżety są związane z 007 - nabyłam... popielniczkę dla gości (bo nie palę).

Nie wszyscy zaglądają do komentarzy, więc tytułem uzupełnienia: restauracja nie wygląda obecnie jakoś szczególnie nowatorsko (bo to konstrukcja chyba z głębokich lat 60. ub. wieku…), ale wrażenia podczas sesji wewnątrz są bombowe. Cały spodek kręci się nieodczuwalnie (w przeciwnym razie wszyscy goście zamiast spożywać tam cokolwiek, to by wymiotowali…), ale widoki się jednak zmieniają i ma się wrażenie, że się siedzi w samych chmurach, popijając kawę. Po prostu fantastico!
Aha, i jeszcze a propos szwajcarskich gór i wypasanych tam stad krów (nawet na wysokości  bliskiej 2 tys. m. npm) - nie są, kurcze, fioletowe!!!!! To było moje największe szwajcarskie rozczarowanie 

6 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawy blog, naprawdę ciekawie opowiedziane!
    Od dzisiaj go czytam i gratuluję spełniania marzeń.

    OdpowiedzUsuń
  2. No nie źle, Holmes i Bond w jednym, czyli akurat to co lubisz.
    Ciekawa wyprawa, samemu Sherlockowi fajkę przypalać.
    Ale gdzie masz zapalniczkę :-)
    Fajna jest też ta restauracja, ciekawa architektonicznie no konstrukcyjnie bo to prawie jak na karuzeli.
    Pozdrawiamy serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Haha, Jarku, Reniu, ja ogień noszę zawsze w sobie...
    A restauracja może nie wygląda jakoś szczególnie nowatorsko (bo to konstrukcja chyba z głębokich lat 60. ub. wieku...), ale wrażenia są bombowe. Kręci się nieodczuwalnie (w przeciwnym razie wszyscy goście zamiast jeść, to by wymiotowali...), widoki się jednak zmieniają i masz wrażenie, ze siedzisz w samych chmurach i popijasz kawę. Miodzio.
    Pozdrawiam Was

    OdpowiedzUsuń
  4. ...no, to siedzenie w chmurach nas urzeka, człowiek czasem "buja" w obłokach no ale tu to real nie bujanie :-)
    ps: Beatko a z tą czaplą to co? pokażesz? bo nie odpowiedziałaś tak-cynie:-)

    OdpowiedzUsuń
  5. W filmie "W tajnej służbie Jej Królewskiej Mości" (1969) - agenta 007 gra George Lazenby. Aktor grał tylko w tym jednym filmie.

    OdpowiedzUsuń