wtorek, 8 stycznia 2013

Psia swatka

Paweł będąc z psem na spacerze w parku widzi kłótnię zakochanych. Po chwili całkiem niespodzianie do akcji włącza się Dylan, dog Pawła. Niefortunne zdarzenie jest początkiem znajomości, która jednak wcale nie rozwija się w pożądany przez Pawła sposób...

- Dylan, cielaku jeden, noga! - Paweł od dłuższej chwili usiłuje przypomnieć
cudownemu, czarnemu dogowi, kto tu kogo wyprowadził na spacer. Pies trzymany
jest wprawdzie na krótkiej smyczy, ale nikt z postronnych obserwatorów nie
dałby głowy, że jest prowadzony. Obaj zresztą doskonale wiedzą, że ta chwilowa
równowaga sił zaraz się skończy. Dokładnie gdy znajdą się po drugiej stronie jezdni, w parku. Wtedy spacerowicze będą mogli obejrzeć podeszwy butów Pawła. Jego chód zaś będzie rodzajem spacerowego, odrzutowego lotu tuż za zadem
Dylana. Po czym Paweł w desperacji puści smycz po jakimś kilometrze i pies swobodnie zacznie swój „szalej”. Podskoki, majtanie faflami i wcinanie leżącej na ziemi grabiny (mniam, jaka smaczna!). Paweł z westchnieniem ulgi rozgląda
się po parku. Prawie pusty. Tylko w oddali spaceruje jakaś para. - Pewnie zakochani - myśli Paweł z lekką niechęcią. Nie przepada za widokiem migdalących się osobników. Zachowują się, jakby park był tylko ich. Idiotyzm! Naraz spostrzega, że pojawił się jeszcze jeden pies. Znajoma sylwetka rudobrązowego boksera zbliża się z naddźwiękową prędkością. Na jego zmarszczonym pysku widać autentyczną radość ze spotkania.


- Hektor! - krzyczy Paweł, dając jednocześnie znać Dylanowi, że przybył jego przyjaciel. Dylan przestaje gryźć trawę (jak Boga kocham, czy to nie cielak??) i oba psy wpadają w rodzaj indiańskiego tańca „złap-proszę-mój-ogon”. Teraz
dopiero zacznie się zabawa! Paweł zauważa mimochodem, że zakochana para nieco się przez ten czas zbliżyła. Wyglądała tak, jakby trwała między nimi jakaś gwałtowna wymiana zdań. - Kłócą się, czy co? - zastanawia się przez chwilę bez ciekawości. Jego uwagę odciągają psy, które z szalonym impetem biegają, zataczając coraz większe kręgi. Hektor usiłuje złapać ucho Dylana lub choćby połaskotać zębami dyndające na wietrze fafle. Dylan usiłuje uciec i robiąc mało zwrotne skręty ciałem zmylić przeciwnika. Z daleka wygląda to na groźną kotłowaninę, psy jednak świetnie się ze sobą bawią.


Nagle wszystko zaczyna się dziać w jednej chwili. Dziewczyna z zakochanej pary zaczyna biec w ich stronę, nie zwracając
na nic uwagi. Jej postać w ruchu jest pełna gracji. Gdy jest już całkiem blisko, zza gęstego krzewu wprost pod jej nogi wypada „grupa Laokona” - splątane ciała doga i boksera. Podcinają jej nogi i traci równowagę. Dziewczyna w minisalcie
przelatuje przez przeszkodę, po czym ląduje na brzuchu, kawałek dalej. Leży nieruchomo. Paweł podbiega do niej mocno przestraszony:


- Czy wszystko w porządku? Nic ci się nie stało, przepraszam za psy, ale chyba ich w ogóle nie widziałaś? Dziewczyna powoli unosi głowę. Przez moment jakby się namyślała, jednak wstaje i otrzepuje minispódniczkę. Na kolanach są pokaźne obtarcia. Ręce w nie lepszym stanie.
- Co ty sobie myślisz, że park jest tylko dla psów? Że mogą biegać strasząc ludzi? Nawet tu nie można spokojnie pospacerować? Dlaczego one nie mają kagańców? Może ja nie cierpię psów? Nie cierpię w ogóle wszystkich facetów! -
wybucha nagle i ten niespodziewany atak całkiem zbija Pawła z tropu. Tym bardziej, że w tej samej chwili dostrzega ślady łez na jej policzkach. Ale musiała płakać wcześniej... Nawet w złości jej usta nie wykrzywiają się brzydko, lecz kuszą miękką linią i intensywną barwą. Zapłakana twarz nie straciła nic ze swego wdzięku. Ma bardzo delikatne rysy, prawie bez makijażu. Głowę okala burza ciemnych, kręconych włosów. Paweł bierze się w garść.
- Posłuchaj, przepraszam cię, naprawdę...


- Daj mi spokój, mam w nosie twoje przeprosiny! - dziewczyna ucina próbę przeprosin. Odwraca się na pięcie i oddala z godnością, nieco tylko utykając...


- Milutka jesteś! - odgryza się Paweł. Jednocześnie zły i jakoś rozczulony tym widokiem. Przecież trochę się potłukła... Rozgląda się, przypominając sobie, że przecież ona tu z kimś spacerowała. Po chłopaku nie ma jednak śladu. Hektora
odgwizdał z oddali jego pan.


- Zwariowana feministka, nie Dylan? - Paweł usiłuje znaleźć kumpla. Dog jednak stoi wpatrzony w niego. Na nosie zrobiła mu się taka śmieszna zmarszczka. Od intensywnego myślenia.


- Wiem, wiem, trzeba było się nią zająć. Też czujesz się winny. Ale widziałeś, jak nas potraktowała? Sama sobie winna!


*


Paweł przywiązuje Dylana do klamki otwartych drzwi osiedlowego samu.


- Bądź grzeczny, to dostaniesz loda! - zachęca niecierpliwego doga do wytrwania w kilkuminutowej tęsknocie. Szybko robi zakupy, a wychodząc funduje sobie cztery gałki lodów owocowych. Do tego prosi jedną waniliową. Dla Dylana. Podchodzi do siedzącego pod sklepem psa, kuca i ostrożnie ściągając z wierzchu palcami waniliową gałkę, podsuwa pod radośnie i ze smakoszostwem (mniam, kupił waniliowe) dyndające fafle.


-To ten psi morderca lubi lody??? - Zdziwione pytanie pada gdzieś z góry. Paweł podnosząc głowę zauważa „po drodze”, oblepione plastrami bardzo zgrabne kolana. Powyżej nich rąbek krótkiej spódniczki.


- Pani „milutka”? - dziwi się sarkastycznie. - Czyżbyś przewróciła się tym razem o furgonetkę z plastrami? (Dlaczego jestem taki złośliwy?)


- A czy ty zawsze musisz atakować, nawet jeśli wina leży po twojej stronie? - dziewczyna nagle zrobiła się zła. - Twój wstrętny pies wplątał mi się pod nogi, ale ty usiłowałeś zrobić ze mnie totalną gapę!


- Asiu, zostały do kupienia tylko warzywa... - nagle podchodzi do nich jakiś chłopak i spostrzegając Dylana wykrzykuje z podziwem:


- Kurczę, ale świetne bydlę! To twoi znajomi?


- Skąd! - odpowiada zimno Aśka i w pośpiechu ciągnie go za rękę w drugą stronę, zostawiając zdumiony psio-ludzki duet.


- Zreasumujmy więc. - Paweł zwraca się do Dylana, który patrzy z senatorską powagą na pysku. Nie zakłóca jej odrobina lodów na faflach. - Primo: ma na imię Joanna. Secundo: nazwała cię, cielaku, wstrętnym psem. Tertio: ten facet to był
chyba ten z parku, więc ma chłopaka. Jak się tam dalej liczy po łacinie? Nie pamiętam, dobrze, że Sedes nie słyszy. Więc, po czwarte: podoba mi się. Po piąte: nie mam żadnych szans. Po szóste: jestem złośliwy. (To mogę się teraz zdrzemnąć, on tak będzie do dwudziestu, albo i więcej.) Łeb Dylana opada coraz niżej i niżej.


- Baczność, żołnierzu, idziemy do domu! Wiem, że myślenie cię męczy. - Paweł wyrywa psa z błogiej drzemki, kończąc wyliczankę.


*


- Cześć, malutki, poznajesz mnie? - Aśka wyciąga w stronę doga wielkiego loda na patyku. W parku jest prawie pusto, jeśli nie liczyć właściciela „malutkiego”, zawzięcie coś czytającego na ławce. - Wiedziałam, że zostaniemy przyjaciółmi -
mówi do psa, zlizującego delikatnie (i wcale nie żarłocznie!) słodką masę z drewienka. Wiesz, wcale nie uważam, żebyś był wstrętny. Jesteś słodki, chociaż taki duży. Fajne masz te fafle, szeroki tors i te długie nogi. No, twój pan też
jest niczego sobie. Pod warunkiem, żeby mu przyciąć ten ostry język... Poczekaj, dokąd pędzisz?! Ech, mężczyźni. Nigdy nie wysłuchają do końca, co mam im do powiedzenia! Aśka widzi, że pies podbiega od tyłu do ławki, na której siedzi jego pan, wskakuje mu przednimi nogami na ramiona i zawzięcie liże po twarzy, zaczynając od uszu.
Słyszy pokrzykiwania opędzającego się chłopaka:


- Trawy się nażarłeś czy co? Przestań wariacie! Co ty masz taki zimny jęzor?! Lody? Skąd wytrzasnąłeś lody? Chłopak rozgląda się zaskoczony i widzi zmierzającą w jego stronę parę ślicznie opalonych kolan, już bez plastrów.


- Cześć! To ja poczęstowałam lodami swojego oprawcę. Chyba mam prawo do zemsty?


- Zemsty? Przecież ten wariat uwielbia lody!


- Powiedzmy, że nie jestem znowu taka zła na niego...


- Ale jest wstrętny?


- Niezupełnie. Jego właściciel również nie...


- Skąd taka nagła zmiana?


- Bo kobieta zmienną jest.


- No to biedny ten facet, z którym cię widziałem.


- Pod sklepem? To był mój brat, głuptasie!


- Widziałem jeszcze jakiegoś faceta w parku, wtedy gdy Dylan cię przewrócił.


- Ach, ten. To już nieważne.


- A co jest teraz ważne? - pyta Paweł nagle poważniejąc i zaglądając dziewczynie
głęboko w oczy.


- Ten park, ta ławka, twój lubiący lody pies. Chciałabym go bliżej poznać...


- Słyszysz, Dylan? Głupi to ma zawsze szczęście!


Dylan usłyszał doskonale. Natychmiast to okazuje opuszczając zad ciasno przy nogach dziewczyny i waląc się w tym siadzie całym ciężarem na niej. Aśka zmuszona do kontrakcji przez nagłą, psią czułość, odsuwa się nieco, zbliżając tym samym do Pawła. Nawet przez grubą tkaninę dżinsów chłopak czuje, jak jedwabiście gładka jest skóra Aśki.


- Czy w twoich planach poznawczych mieści się również właściciel tego genialnego psa? - nieśmiało pyta chłopak.


- A jak myślisz? - pytaniem na pytanie odpowiada Aśka, biorąc delikatnie dłoń Pawła. - Chodź, pójdziemy kupić Dylanowi jeszcze jednego loda. Chyba zasłużył, no nie??
Tekst: Beata Łukasiewicz©, zdj. z www.psiaki.pl

3 komentarze:

  1. ...no jak nic zasłużył na jeszcze jednego loda.
    ps: Ciekawi nas czy piszesz na podstawie własnych spostrzeżeń, doznań, przeżyć, czy jest to fikcja literacka? (przynajmniej w tym przypadku bo z podróży to wiadomo)
    Serdeczne pozdrowienia zostawiamy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Uff, nareszcie dotarłam do opcji odpowiadania :-).
    Opowiadania, o które pytacie zostały swego czasu (jakieś 20-15 lat temu...) opublikowane, pracowałam wtedy w redakcji miesięcznika "Dziewczyna" i na jej potrzeby (a także innych tytułów, np. nieistniejącego już dziś "Mega Star", czy "Beverly 2000" itp.) napisałam około 100 opowiadań. Ten blog załozyłam głównie po to, by je "odkurzyć". Pisane były przeważnie dla nastolatek, a inspiracją były przygody i przypadki moje własne oraz znajomych czy też moje pasje - więc to fikcja literacka, podparta jednak jakimiś rzeczywistymi zdarzeniami z mojego i moich przyjaciół życia.... Np. opisany tu Dylan (czarny dog) istniał naprawdę i był psem mojej przyjaciółki. I lubił lody! :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. ...dzięki za odpowiedź. Powiemy że masz talent literacki bo fajnie się czyta a jeśli kilka początkowych wątków potrafi zachęcić do przeczytania całości to jest OK.
    Pozdrawiamy.

    OdpowiedzUsuń