poniedziałek, 28 stycznia 2013

Nieoczekiwana zamiana miejsc

Wyobraź sobie – budzisz się rano, a tu wszystko się zmieniło... Masz teraz ciało swojego brata! To przeżyła Basia, poczytajcie fragmenty jej pamiętniczka...

Wczoraj przeżyłam najokropniejszy dzień  w moim życiu! Wszystko zaczęło się jeszcze wcześniej, wieczorem dnia poprzedzającego. Byłam zła na mojego starszego brata, Dominika. Po szkole staliśmy razem na przystanku, czekając na autobus do domu, gdy podeszli do niego jego kumple. Dominik natychmiast zamienił się, no może nie w Mister Hyde’a, ale w Mister Supercool’a! Stał, nagle obojętny i ledwie mnie zauważał. Wściekłam się. Potem przelał kielich goryczy mój chłopak, Alek, bo spóźnił się na spotkanie całe 20 minut! Skandal! Nic dziwnego, że w okolicy 22.00 miałam już dość wszystkich facetów na świecie... Nie mogłam zasnąć, myśląc o tym, dlaczego są tacy dziwni, inni i niezrozumiali dla nas, dziewczyn.
Następnego dnia budzik wyrwał mnie z głębokiego snu. A właśnie śniłam, że jestem Jennifer Lopez, mam wspaniałe życie, bo śpiewam śliczne piosenki, wspaniale tańczę i wszyscy podziwiają moją oszałamiająco latynoska urodę... Na wpół śpiąca poszłam do łazienki, mijając się w przedpokoju z mamą. Mama powiedziała do mnie: „dzień dobry, Dominiczku!”, a ja pomyślałam, że jest chyba mocno zaspana. Niestety, spojrzenie w lustro spowodowało szok. „To ja mam teraz brodę?” – zapytałam sama siebie. Wreszcie dotarło do mnie to, co zobaczyłam: twarz Dominika! Boże, jestem swoim bratem! Musiałam zmienić płeć  w ciągu jednej nocy! Na pewno to sprawka tego mojego bracholka, może dosypał mi jakieś tabletki do herbaty! Zobaczmy, jak daleko zaszły zmiany... Leciutko ściągnęłam w dół spodnie od piżamy. To, co tam zobaczyłam upewniło mnie, że zmiana jest głęboka. „Tej sztuki” poprzedniego wieczoru z pewnością nie miałam...
Możecie sobie wyobrazić, jak ogłupiała i nieszczęśliwa stałam w łazience, spoglądając to w lustro, to zaglądając w spodnie od piżamy... Zmoczyłam głowę zimną wodą, ale nic nie chciało wrócić do normy. Świat oszalał! Trzeba było jednak stawić czoła rzeczywistości. Ubrałam się jakoś (mam nadzieje, że nie śmiesznie, ale wiecie, jak dziwacznie nosi się męskie slipy???). Przypomniałam sobie, że jest czwartek, a jeśli tak, to Dominik miał zwyczaj trenować rzuty piłką do kosza zanim zaczęły się lekcje. Powlokłam się na boisko przy szkole. Zobaczył mnie Alek, czyli mój najlepszy przyjaciel (jeśli jestem Dominikiem), który wrzasnął na mój widok: „czekamy tu na ciebie całą wieczność!” Nie było wyjścia, musiałam z nimi zagrać. Cały czas chroniłam twarz, bo ta gra jest strasznie brutalna. W dodatku trudno się zorientować, o co tak naprawdę w niej biega, bo wszystko dzieje się zbyt szybko! Całe szczęście, że wyrzucili mnie z boiska, gdy po raz drugi strzeliłam samobója do kosza! Nigdy mi się ta cała koszykówka nie podobała.
Potem musiałam zaczekać na Alka. Przyszedł z trzema innymi chłopakami i wszyscy wyciągnęli papierochy. Poczęstowali mnie jakby nigdy nic, a ja dla fasonu zaciągnęłam się dymem. Myślałam, że umrę. A jeśli nawet nie, to że oczy wyjdą mi z orbit i wypluję sobie płuca. „Ależ z ciebie dzisiaj mięczak” – powiedział mój najlepszy kumpel, Alek. Serdecznie dzięki! Potem jeszcze odprawili jakiś rytuał ze strzykaniem śliną (za nic mi nie wychodziło, cała się poplułam!). Alek umówił się ze mną wieczorem w klubie. „Poderwiemy jakieś laski, zabawimy się!” – powiedział. No pięknie! Ja mu dam „laski”!
Zanim wybiorę się do klubu, postanowiłam pójść jeszcze do miasta. Stanęłam sobie przed witryną jakiegoś biura podróży i zapytałam samą siebie, dlaczego nie obudziłam się, na przykład, na Karaibach zamiast w skórze mojego zwariowanego brata? Witryna nie udzieliła mi odpowiedzi. W tym momencie ktoś klepnął mnie lekko w ramię. To była Małgosia, koleżanka z klasy Dominika. Wyglądała super! Nie rozumiem, dlaczego uważałam ją do tej pory za nieatrakcyjną, szarą mysz? Zaczęła mi opowiadać jakąś skomplikowaną historię o Dawidzie, jej byłym chłopaku. Niewiele z tego rozumiał(e)m, ponieważ rozpraszał mnie jej wspaniały zapach. Unosił się w powietrzu i całkowicie mnie pochłaniał. Nie można się było skupić! W dodatku jedno pasemko jej blond włosów ciągle wpadało jej do ust i było to urocze! Ocknąłem się, gdy siedzieliśmy razem na ławce w pobliskim parku! Małgosia właśnie mówiła coś w tym stylu: „i on wtedy powiedział, że muszę wybrać, albo on albo wiesz i to wszystko nie ma sensu. Chyba będzie lepiej z nim zerwać!” – tu zaczęła szlochać i przytulać się do mnie. Poczuł(e)m jeszcze więcej słodkiego zapachu Małgosi. Nie wiem, jakim cudem znalazła się w moich ramionach. Coś tam bełkotał(e)m: „Wiesz, są faceci, którzy lecą tylko na wygląd zewnętrzny dziewczyny (tu bezwiednie zerkam na jej wspaniałe nogi...), ale ja lubię z tobą przede wszystkim rozmawiać... Pójdziesz dzisiaj ze mną do klubu? – pyta ona. Jasne, że tak – odpowiadam jako Dominik. I zaczyna mnie wreszcie bawić ta sytuacja. Zmiana płci zaczyna mieć jakieś przyjemne konsekwencje...
Kiedy wszedłem do klubu z Małgosią, Alkowi i innym chłopakom mało zęby nie powypadały z szeroko otwartych ust. Myślę, że to była zazdrość. Ogarnia mnie takie podniecenie, że muszę iść do toalety. Niestety, mylą mi się drzwi. W ostatniej chwili zauważam pomyłkę i wchodzę do męskiej. Stoi tu kilku chłopaków, a ja nie wiem, jak się zachować. Kolejny stres. Jakoś sobie radzę i wracam na salę. Małgosia oblegana przez rywali, ledwie udaje mi się do niej dostać i ją odciągnąć. Tracę nadzieję, że uda nam się osiągnąć stan takiego romantycznego zbliżenia z popołudnia na ławce. Na wszelki wypadek kładę jej rękę na ramieniu, ale ona coś kaprysi. Minę ma niezadowoloną, a w dodatku podchodzi do nas ten jej cały Dawid – bubek, przez którego dzisiaj wypłakiwała mi się na ramieniu. Niestety, ona na jego widok rozjaśnia swą zachmurzoną twarz i mówi: „Dawidku, myśmy tylko z Dominikiem sobie rozmawiali o Skamandrytach”. Akurat! Odchodzi objęta z Dawidem, a ja muszę łyknąć tego kosza.... Nic z tego nie rozumiem – to był więc z jej strony tylko jednodniowy flirt? Szkoda... Wieczór szybko postanawiam zakończyć i wracam do domku.
Wstawaj Dominiku! – słyszę głos mamy. „Już wstaję, wstaję!” – odkrzykuję. Mama wsadza głowę do mojego pokoju i pyta: „Od kiedy ty jesteś Dominikiem, Basiu?” „Od wczoraj!” – bełkoczę i zaspana idę do łazienki. Ściągam koszulę nocną i wchodzę pod prysznic. Zaraz! Koszula nocna? Otwieram szerzej oczy, faktycznie. A pod nią dwa absolutne atrybuty kobiecości. Ufff, wszystko wróciło więc do normy! Jedno wam powiem – nasze, dziewczyńskie życie nie jest łatwe. Ale chłopaki też mają nielekko. Wiem, co mówię, uwierzcie!

Tekst: Beata Łukasiewicz



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz