niedziela, 24 marca 2013

Ptasia dezorientacja

Ta pogoda jest niemożliwa, mrozy dezorientują ptaki, które wracają do nas z zimowych ferii...

Dziś w moim tarasowym karmniku pojawiły się... szpaki! Tego jeszcze nie grali, żeby szpaki korzystały z ziaren słonecznika i kulek, które wieszam sikorkom, wróblom - i jak wiadomo z innych moich postów - także parce synogarlic. Pierwszy raz widzę, by szpaki interesowały się zawartością karmnika, co widać wyraźnie na zdjęciu. Ze szpakami to mam zgoła inne przygody, i dzieją się one zazwyczaj latem, gdy szpaki bandami grasują w ogrodzie, polując na owoce naszych drzew.

Ponieważ przy tarasie mam kuchnię z dużym panoramicznym oknem, już kilka szpaczych istnień przez to okno się skończyło... Zwabione jakimiś refleksami na szybie często wpadają na szkło i... trup na miejscu. Zdarzyło się tak dwa razy. Ale mam też kilka ocalonych istnień, np. młodą sroczkę, która wpadła na szybę i leżała nieprzytomna, a którą mąż wyniósł do ogrodu, albo szpaka, który... O tym poniżej.

Rano któregoś lata usłyszałam stuk w okno. Patrzę: ślad na szybie, coś się z nią zderzyło.... Rzeczywiście! To szpaczek, który jednak na mój widok podniósł się z podłogi tarasu i taki jakiś nieprzytomny siedział (stał?), więc postawiłam mu miseczkę z wodą i wyszłam do pracy, bo spieszyłam się. Ale zadzwoniłam do mamy, która ma klucze do mojego mieszkania, żeby zajrzała przed południem, co z nim. Mama dzwoni do mnie po godzinie i mówi, że ptak ukrywa się na tarasie za doniczką z iglakami, ale wymiotuje i nie odlatuje. Żal mi ścisnął serce, poszukałam numeru na pogotowie weterynaryjne. Pan doktor powiedział, że owszem, składa wizyty domowe, kosztuje to 100 zł. Ok, zamówiłam.

Przyszedł, mama na niego ze szpakiem czekała. Niestety, po dokonaniu oględzin wet stwierdził, że szpak nie chce latać z jakiegoś dziwnego powodu, bo skrzydła ma całe. Zaaplikował mu lekarstwo do dzióbka, ale pacjent je zwymiotował. Potem go podrzucał, ale szpak ani machnął skrzydełkiem. Doktor wypytywał mamę, czyj to ptak. Mama skwitowała, że to jakiś okoliczny, nie córki przecież. Doktor zdębiał, po czym wyraził podziw dla osób, które wzywają pogotowie do "dzikiego zwierzaka". Był wręcz zbudowany moją postawą, zainkasował 180 zł (za lekarstwo i przyjazd). Zaproponował, że zabierze szpaka na obserwację do ZOO. Zostawił mi diagnozę na kartce, którą przechowuję do dziś: Szpak po urazie głowy, podejrzenie wstrząsu mózgu. Zastosowano leczenie zachowawcze.

Dzwoniłam potem do doktora z pytaniem o szpaczka. Niestety, uraz do latania mu pozostał, zamieszkał więc w ZOO i nie wrócił do swojej wesołej bandy grasującej po moim ogrodzie. Ale myślę, że znalazł nowych przyjaciół, niekoniecznie skrzydlatych.

No i takie to mnie naszło szpacze wspomnienie...

2 komentarze:

  1. Hmmm. A może temu szpaku spodobało się u Cię i tylko tak udawał ale go nie zatrzymałaś do nie zostało mu nic innego tylko dalej udawał. Swoją drogą ciekawy ten "weteriniarz" podrzucał ptaka który nie latał pozostaje sobie wyobrazić ile razy on jeszcze grzmolnął głową o ziemie a ten caban jeszcze 180 zł. zaikasował.

    OdpowiedzUsuń
  2. Też byłam przerażona, gdy mama opowiadała, jak wyglądało badanie: podrzucanie szpaka. Nie pamiętam natomiast - może on go łapał z powrotem?
    No w każdym bądź razie przypomniała mi się jeszcze ta kolejna ptasia opowieść o sowach i zaraz poszukam zdjęć, to ją wrzucę do ptaszęcego kącika...

    OdpowiedzUsuń