środa, 20 marca 2013

Trudny wybór


Gosia i Iza przyjaźnią się od lat. Ich przyjaźń zostaje jednak wystawiona na próbę: Iza zakochuje się bez pamięci w Leszku. Gosia uważa, że chłopak jest dla niej nieodpowiedni i za wszelką cenę usiłuje otworzyć Izie oczy...

Caluteńką noc nie spałam. Wcale nie dlatego, że była burza, waliły pioruny i wiatr potępieńczo świszczał za oknem. Raczej przez telefon od Izy. A było tak: późnym wieczorem zadzwoniła moja ukochana przyjaciółka. Po normalnej wymianie relacji z całego dnia, już prawie kończyłyśmy rozmowę, gdy Iza zaczęła dziwny temat:

-        Wiesz Gosiu, hm, my z Leszkiem planujemy wakacje.... (tu serce mi prawie stanęło!).... To znaczy, chcielibyśmy pojechać gdzieś razem, pod namiot, nad morze... Byłoby tak romantycznie... Ale nie mogę przecież przyznać się rodzicom! Powiedzą... no, wiadomo, co! Więc wymyśliliśmy, że dla nich będzie, hm, „wersja specjalna” (tu moja intuicja włączyła syrenę!). Powiem im, że... to my dwie wyjeżdżamy. Razem, rozumiesz? Oni ci ufają, wiedzą, że z tobą nie narobię żadnych głupstw, więc na pewno nie będą mieli obiekcji...

-        Ale ja.... – zaczęłam.

-        Poczekaj! Oczywiście, ty z nami nie pojedziesz, to tylko taki kamuflaż, no wiesz? – kontynuowała Iza.

-        Rozumiem....- powiedziałam ściśniętym na supeł gardłem.

-        Będę mogła spędzić 2 cudowne tygodnie z Leszkiem. Zrobisz to dla mnie, prawda? Zgódź się, proszę. To takie niewinne kłamstwo...

-        Niewinne? – wyjąkałam.

-        No tak, niczym nie ryzykujesz. Zresztą, nie męczę cię dłużej, jutro o tym pogadamy! Pa, dobrej nocki! – Gosia szybko odłożyła słuchawkę. Chyba nie czuła się za dobrze z tą propozycją...

Ja się czułam jeszcze gorzej. Miałam co najmniej dwa powody. Po pierwsze: nie znoszę tego jej Leszka! Uważam, że to playboy, który chce uwieść moją przyjaciółkę, a ona jak ta ćma leci do światła, które ją oparzy. Już zapomniała, że po pierwszej z nim randce przybiegła do mnie zapłakana? Czekała na niego w parku przez ponad godzinę, a ten patafian nie przyszedł. Potem tłumaczył się, że „coś mu wypadło”. Ja uważam, że są telefony i zawsze można uprzedzić lub odwołać spotkanie. Już wtedy mi podpadł, od pierwszego razu.... Potem miał jeszcze inne wpadki. Dyryguje nią. Decyduje, z kim Iza ma się spotykać, przyjaźnić. Jaką ma wkładać spódnicę i czy ma malować oczy. Na ogół Leszek nigdy nie ma pieniędzy, więc Iza musi płacić za wypady do kina czy klubu. A i w klubie to zazwyczaj siada w kącie ze swoimi kumplami i gada godzinami o dziwnych „interesach” albo o piłce nożnej. Iza wtedy się nudzi. Niech tylko jednak ktoś spróbuje ją poprosić do tańca! Wtedy gotów jest się nawet bić, wywołuje awantury. Traktuje Izę jak swoją własność, podnóżek i szmatkę. Jakiś koszmar, nie facet, skąd ona go wytrzasnęła! Sądzi, że wszystko mu się od życia należy, bo śliczny taki i ma powodzenie. A dla mnie to prostak. I nudziarz okrutny. Nasze „normalne” towarzystwo ziewa, gdy tylko Leszek dorwie się do głosu. Tylko nie Iza - wpatrzona w niego z zachwytem jak w jakiś deser... Już kilka razy próbowałam jej udowadniać, że to nie dla niej chłopak. Na próżno. Iza twierdzi, że Leszek jest taki, jaki jest, a zazdrosny, bo... ją kocha! Ja jednak myślę, że to nie zazdrość, a wstrętna zaborczość i wręcz dyktatura. I jaka tam miłość! Już ja wiem, o co mu chodzi. A Iza w gruncie rzeczy dumna jest z tego, że tak publicznie jest adorowana. Całkiem zgłupiała ta moja śliczna, mądra dotąd przyjaciółka. Zaczynam wierzyć w to, że „miłość jest ślepa”...

Drugi powód mego złego samopoczucia tej nocy, to fakt, że Iza namawia mnie do kłamstwa i oszustwa wobec jej rodziców. Bardzo ich lubię i szanuję, znam od lat, oni mnie bardzo lubią. Ufają mi. Twierdzili zawsze, że to ja temperuję nierozsądek ich córki. I ja mam tych miłych  ludzi teraz oszukać?! Dla tego palanta?! Bo ja przecież wiem, jakie to „wakacyjne” zamiary ma Leszek – po prostu chce wykorzystać Izę. A ona może tego do końca życia żałować! Co więc robić? Jeśli się nie zgodzę – Iza obrazi się na mnie, może nawet zerwie wszelkie kontakty i przestaniemy być przyjaciółkami. Jeśli się zgodzę – postąpię nie fair wobec rodziców i zagłuszę własną intuicję, która każe mi ratować przyjaciółkę!

Z takimi myślami biłam się całą noc... Następnego dnia Iza umówiła się ze mną w kafejce  „Czarny kot”. Pewnie chciała ze mną jeszcze o tej sprawie pogadać, może mnie przekonać. Poszłam. Już w pierwszej minucie się wkurzyłam, bo zobaczyłam, że jest też  Leszek. A myślałam, że będziemy same...

- No cześć wam – powiedziałam, przywdziewając maskę życzliwości. Zobaczymy.

-        Cześć! – odpowiedzieli.

-        Słyszałem, że popierasz nasz plan... – zagaił Leszek.

-        Na razie się nie wypowiadałam – przypomniałam.

-        W każdym bądź razie chyba nie ma nic złego w tym, że chcemy być razem, no nie, Gosiu? Chcemy tylko, byś nas wsparła u rodziców Izy...

-        Chyba nie uważasz, że rodzicom należy wszystko opowiadać? Mam im się przyznać, że chcemy razem wyjechać? Taka szczerość nie popłaca. Przecież od razu się nie zgodzą, mają takie założenia. A my przecież jesteśmy dorośli. I kochamy się! – wtrąciła się Iza, czule patrząc na tego kretyna.

-        No tak, ale chcecie mnie w to wszystko wkręcić. Zrzucić na mnie odpowiedzialność i swoje wyrzuty sumienia... – powiedziałam złowieszczo.

-        Bzdura! Jakie wyrzuty? Gdyby rodzice byli tacy, że warto im mówić prawdę, to by się im mówiło. A tak: sami chcą, by ich okłamywać! – powiedział Leszek stanowczo.

-        Czy ty znasz Izy rodziców? Chyba nie, a szkoda. To bardzo fajni ludzie. I nie do końca jest tak, jak mówisz. Wojna z rodzicami to nic przyjemnego. A może po prostu nie powinniście się tak spieszyć? Jesteście ze sobą dopiero miesiąc i już takie plany? Wspólne wakacje, może wspólne życie? – zaczęłam być złośliwa, ale mnie poniosło.

-        Gosia, chcemy pojechać razem i już. Pomóż nam zrealizować ten plan, to wszystko. Udawać przed moimi starymi, że wybieramy się na wakacje. Po co ta dyskusja? Przecież nie proszę cię o pożyczkę, tylko o małe kłamstwo... – naciskała Iza.

-        Taaak, maleńkie. Może. Ale... na mnie nie liczcie! – powiedziałam zdecydowanie i wstałam od stolika.

-        Nie zgadzasz się więc? – upewniała się.

-        Nie. Przykro mi...

Iza nie odzywała się do mnie przez cały następny miesiąc. Domyśliłam się, że jest to kara za moją nielojalność. Straciłam przyjaciółkę. Widywałam ją czasem z daleka, ale zawsze z Leszkiem. Ciekawe, czy nadal spóźniał się na randki i komu teraz ona wypłakiwała swoje rozczarowanie? I pewnie nadal starają się wypełnić swój wakacyjny plan, ciekawe jaki teraz mają pomysł... Gdybym tylko miała dowód, że Leszek jest naprawdę beznadziejnym facetem i że wcale jej nie kocha... Mogłabym odzyskać przyjaciółkę. Czas naglił, zaczął się czerwiec. Pewnego ślicznego wieczoru wracałam właśnie do domu, gdy na skwerku pod domem ujrzałam... Izę. Siedziała sama na ławce, głowę miała spuszczoną, nie widziałam jej twarzy. Uradowałam się, że wreszcie jest bez „bodygarda” i postanowiłam wykorzystać sytuację. Przysiadłam obok:

-        Cześć, Iza... – powiedziałam cicho. Gdy moja eks-przyjaciółka uniosła twarz, zobaczyłam, że płakała, bo miała ślady łez na policzkach. – Co się stało??!!

-        Wiesz, pierwszy raz mi się to zdarzyło...

-        Ale co?

-        Zrobił mi awanturę, że bluzka ma za duży dekolt...

-        Nie wierzę, że pierwszy raz zrobił ci awanturę o bluzkę!

-        Nie, to nie pierwsza awantura, ale pierwszy raz tak mocno mi ścisnął w złości nadgarstek – tu wyciągnęła rękę i ujrzałam opuchliznę oraz wielki siniak. – Po prostu wpadł w szał i ścisnął mi rękę, jak w kleszczach. I powiedział takie niemiłe słowa.

-        Zawsze ci mówiłam, że to palant!

-        A ja ci nie wierzyłam, wiem. Wcześniej wydawało mi się, że to takie urocze, te jego awantury... Nie sądziłam, że może być taki wstrętny...

-        To dużo było tych awantur?

-        Prawie codziennie... Wiesz, zawsze z mojej winy, bo dawałam mu powód...

-        Nie, to nawet nie jest śmieszne! A teraz się wziął do rękoczynów, damski bokser! Dzisiaj tylko ścisnął nadgarstek, a jutro by cię uderzył. Ciekawe, co by się działo, gdybyście pojechali razem na wakacje! Codzienna tresura!

-        Wiesz... – chlipnęła - nie byłoby chyba tak romantycznie, jak sobie wyobrażałam...

-        To nie był chłopak dla ciebie, Iza. Co cię zaczarowało? Przecież marzyłaś o delikatnym i wesołym chłopaku, który obdarzy cię czułością. Leszek nie jest taki...W dodatku jest taki ograniczony... I przenudny! A, zresztą dość o nim. Chodź, pójdziemy do mnie, napijemy się coli... I zaplanujemy NASZE wakacje!

-        Jasne! – uśmiechnęła się wreszcie. - Jak ja mogłam chcieć zamienić ciebie na niego???

Tekst: Beata Łukasiewicz©, zdj. bravo.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz